Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 stycznia 2017

OBŁĄCZKI, ŚLUZ, ERYK I "KSIĘGA ORIENTALNEJ DIAGNOZY" MICHIO KUSHI

Pod wpisem Joanny na jej blogu ( http://chooselife.pl/2017/01/08/chodzenie-po-sniegu-jest-fajne/#comment-6290 ) rozgorzała dyskusja związana z obłączkami (potocznie zwanymi półksiężycami, obłoczkami) znajdującymi się u nasady paznokci. Przez Eryka podnoszone było to, że jeśli one występują, to świadczy to obecności w organizmie pokładów śluzu. Wielkość obłączków miałaby być wprost proporcjonalna do ilości śluzu w organizmie - im go więcej, tym większe obłączki. Dlatego zamierzam przedstawić własne spostrzeżenia co do obłaczków oraz zapatrywania na nie diagnostyki orientu. Została ona zaprezentowana przez zmarłego w wieku 88 lat Michio Kushiego w jego publikacji "Book of Oriental Diagnosis" (pol. "Księga Orientalnej Diagnozy", przekł. Zespół, Bydgoszcz 1996). Zapraszam do krótkiej lektury :)

Michio Kushi jest przede wszystkim znany jako autor prac z zakresu makrobiotyki, która za podstawę zdrowego odżywiania uważa zboża (w tym szczególnie ryż), strączki (w tym różne produkty sojowe) oraz świeże warzywa, a w mniejszym stopniu owoce,świeże zioła i przyprawy oraz ewentualnie mięso (w tym ryby), odradzając przede wszystkim śluzotwórczy nabiał i wysoko przetworzone produkty. O samej postaci Michio Kushiego nie będę się rozpisywał, bo informacje można z łatwością znaleźć w internecie. Ważne jest to, jak zapatrywał się na sprawę obłączków na kartach swej książki (M. Kushi, Ksiega Orientalnej Diagnozy, s. 91). Wyrażał się o nich następująco:

"Białe półksiężyce" u nasady paznokcia mają wygląd zależny od kondycji osobniczej. Obecność białych półksiężyców świadczy o aktywnym metabolizmie, obejmującym rozwój
i przemiany fizyczne i psychiczne. Natomiast ich brak, bądź niewielki rozmiar, świadczy o zwolnieniu procesów metabolicznych. Zgodnie z powyższym, "księżyce" występują niemalże u każdego w okresie dzieciństwa i młodości, natomiast z wiekiem dojrzałym ich wyrazistość słabnie. W wieku starszym "półksiężyce" zanikają. Osobnik bardziej aktywny fizycznie, niż umysłowo, wykazuje się zazwyczaj większymi "księżycami", podczas gdy u osobników mniej czynnych fizycznie bywają one mniejsze. Należy przy tym zauważyć, iż bardzo wielkie "półksieżyce" świadczą o nienormalnej kondycji, to jest o nadwrażliwości psychicznej i osłabieniu fizycznym, wywołanych przez nadmierne spożycie produktów o naturze yin (soki owocowe, cukry, itp. przyp. NotMilk) 

Powyższe spostrzeżenia o tym, że niewielkie obłączki są przejawem słabego metabolizmu, znajdują odzwierciedlenie w nielicznych badaniach na ten temat. Taki stan jest w nich uznawany za patologiczny i świadczy nie tylko o problemach z przysadką mózgową, słabej pracy tarczycy (wraz z wiekiem pracuje coraz mniej efektywnie stąd na paznokciach osób starszych obłączków przeważnie nie ma), niedoborach jodu, witaminy B12, żelaza, przewlekłej niewydolności nerek, może mieć związek z ekspozycją na tlenek węgla. Brzmi to na pewno poważnie. Osoby mające małe obłączki mogą mieć również dość nieprzyjemne objawy ze strony organizmu, do których można zaliczyć:

- niskie ciśnienie krwi;
- depresja;
- hipestezja (osłabienie wrażliwości na dotyk, ból, temperaturę);
- problemy z pamięcią;
- uczucie mrowienia w rękach i nogach;
- uczucie permanentnego zmęczenia;
- wiele brązowych plam na skórze (vide osoby starsze);
- biegunka;
- krwawiące dziąsła;
- obfite krwawienia miesiączkowe i/lub krwotoki z nosa;
- wrażliwość na hałas;
- zaburzenia chodu i problemy z zaburzeniem równowagi;
- bóle w nogach i ich samoistne podskakiwanie w nocy

Jednak z opinii osób wypowiadających się na forum (link w bibliografii) pod wątkiem związanym z niedoborami B12, a małymi obłączkami znajduje odzwierciedlenie głównie przypadek niedoboru jodu, o którym wspominała jedna z osób, natomiast zwiększenie poziomu witaminy B12 w organizmie nie wpływało na ich wielkość w perspektywie wielomiesięcznej jednej z osób, która wypowiadała się pod tym wątkiem. Na podstawie obserwacji moich własnych obłączków stwierdzam, że uległy zmniejszeniu na wszystkich palcach po zmianie odżywiania w 2011 roku i wykluczeniu nabiału a zastąpieniu go na początku większą ilością chleba. Jednak na pewno nie czułem się wówczas zbyt dobrze, bo zwiększenie ilości chleba i mięsa (tak-na poczatku niestety nim zastępowałem nabiał) wywołało u mnie problemy z zasypianiem (w grudniu 2011 roku miałem około dwa bezsenne tygodnie - to był dla mnie koszmar) i dopiero powolne poszerzanie wiedzy w zakresie odżywiania oraz zmiany polegające na stopniowym wyrobów mącznych oraz wyeliminowaniu mięsa (jak wspominałem teraz czasami zjem odrobinę ryby - około 100g na tydzień/dwa tygodnie). Jednak obłączki prawie zniknęły i nie chciały powrócić. Dopiero suplementowanie skórne lugolą sprawiło, że na środkowych palcach dłoni znów pojawiły się obłączki, a na palcach wskazujących i kciukach nieco się powiększyły. Poza tym polepszeniu uległo moje samopoczucie.

Dlatego jeśli obserwujecie zmiany w obrębie obłączków starajcie się w pierwszej kolejności zwiększyć poziom jodu, a pozostałe wspomniane przeze mnie parametry warto skontrolować. U mnie były w normie.


Biografia:

M. Kushi, Ksiega Orientalnej Diagnozy, przekł. Zespół, Bydgoszcz 1996, s. 91.

 http://chooselife.pl/2017/01/08/chodzenie-po-sniegu-jest-fajne/#comment-6290

https://healthunlocked.com/thyroiduk/posts/132057205/any-truth-scientific-basis-for-losing-half-moons-on-finger-nails-with-b12-deficiency

http://www.newhealthadvisor.com/No-Moons-on-Fingernails.html

https://thisgreenearth.wordpress.com/2011/04/26/low-energy-look-at-your-fingernail-moons/

http://sjp.pwn.pl/sjp/hipestezja;2560510

-

środa, 18 stycznia 2017

MLEKO PRZEMYSŁOWE W UJĘCIU PAWŁA SEBASTJANOWICZA

W grudniu na blogu Joanny Balaklejewskiej http://chooselife.pl/ zostały zamieszczone fragmenty z ksiązki wspomnianego surojadka ze wschodniej granicy, gdzie tego typu sposób odżywiania również zyskuje na popularności. Asia zacytowała w swoich postach dwa fragmenty z jego książki, które tyczyły się wwitalnego jedzenia. Sam z kolei postanowiłem zacytować fragment z jego książki, aby można było przeczytać coś nowego na moim blogu :) Staram się w ten sposób realizować postanowienie Noworoczne, żeby mimo niewielkiej ilości czasu zamieszczać przynajmniej krótkie wpisy co jakiś czas. Wiem, że społeczność NotMilkowiczów bardzo zmalała i wiele osób udziela się na innych, z pewnością ciekawszych blogach, czemu się nie dziwię. W końcu zrobiłem sobie bardzo długą przerwę. Nie mam teraz dużo więcej czasu i tak jak wspominałem zdecydowanie bardziej preferuję real od wirtualnego świata, który mnie zbyt szybko męczy. Jerdnak w ten sposób miałem okazję poznać przynajmniej kilka wspaniałych osób i to właśnie daje mi impuls do działania.

Uprzedzając pytanie o tym, czy zamierzałbym prowadzić VBloga, jak czyni to wielu (większość?) blogowiczów, to moja odpowiedź, przynajamniej w najbliższych miesiącach, brzmi następująco - zdecydowanie nie :) Nie chciałbym Wam oraz społeczności internetowej krzywdy, jaką byłyby moje filmiki. Uważam, że nie mam też odpowiednich warunków, tj świetnego głosu i być może prezencji ;) Z tego względu ogranicze się przynajmniej do tego co robiłem wcześniej i po Waszych komentarzach domyślam się, że nie wychodziło mi najgorzej :) Po tym przydługim wstępie oddaję głos Pawłowi Sebastjanowiczowi i fragmentowi jego książki, "Żywe jedzenie, albo dlaczego krowy są drapieżnikami" (s. 144-145):


"Rozważamy podstawowe czynniki wpływu składu
chemicznego mleka na nasz organizm. Rozpatrzmy teraz
proces przemysłowej termicznej obróbki mleka, a mianowicie:
pasteryzację. Pasteryzacja jest procesem podgrzewania
mleka do temperatury, która zapewnia zabicie niektórych
bakterii. Gdy przez dłuższy czas przechowujemy przemysłowe
mleko, to widzimy, że nie kwaśnieje ono, tylko jełczeje.

Dlaczego? Dlatego, że pasteryzowane mleko nie zawiera
już bakterii mlekowych, które sprzyjają fermentacji mlekowej,
niezbędnej do powstania kefiru. Bakterie gnilne wymagają
natomiast znacznie wyższych temperatur do zabicia
i pozostają one w mleku, a z braku konkurencji szybko się
namnażają i mleko po prostu gnije. Producenci dodają do
mleka konserwantów, które mają zapewnić dłuższy termin
przydatności mleka do spożycia poprzez zatrzymanie na jakiś
czas procesów gnilnych. My nie mamy większego wyboru.
Musimy pochłaniać albo gnilne bakterie wraz z produktami
ich metabolizmu, albo konserwanty.

Wszystkie sfermentowane produkty mleczne, takie
jak: kefir, jogurt, twaróg i ser niczym nie są lepsze od mleka.
Wzrasta w nich koncentracja wapnia, białka i tłuszczu. Im
więcej mleko przeszło procesów przeróbki, tym więcej szkód
wyrządziły w nim bakterie. Dr Walter White na swoich wykładach
mówi, że najtwardszy ser nie zawiera żadnych substancji
odżywczych, potrzebnych człowiekowi. Jest to po
prostu zestaw różnego rodzaju produktów metabolizmu
mikroorganizmów — ich fekalia. W żadnym wypadku taki
produkt nie powinien trafić do organizmu człowieka!
Tak wiele złych rzeczy napisano tu o mleku — co w
takim razie mamy zrobić z powszechnym stereotypem, że
krowa na wsi karmi całą rodzinę? Jest oczywiste, że jeżeli
sprawa dotyczy życia czy śmierci, to musimy spożywać
wszystko, co mamy dostępne do spożycia. Mleko swojskiej
krowy nie zawiera takiej ilości szkodliwych substancji, jak
mleko przemysłowe. O zawartości szkodliwych substancji
w mleku możemy dowiedzieć się z norm.

Oto lista dopuszczonych normami składników
obcych w mleku:
• Fekalia;
• Bakterie;
• Wirusy;
• Antybiotyki, którymi leczono chore zwierzęta;
• Hormony, które dostają zwierzęta dla zwiększenia
laktacji;
• Organiczne pestycydy, które są w spożywanej przez
zwierzęta paszy nagromadzają się w organizmie
krowy. Koncentracja pestycydów w mięsie jest 1000
razy większa od ich koncentracji w spożywanym
przez krowy pokarmie.

Szczerze radzę każdemu, kto posiada Internet, by
posłuchał wykładów doktora Waltera White'a, który przedstawia
wyniki własnych badań i badań uznanych naukowców,
a także badania autoryzowanych ośrodków badawczych
na ten temat. Wszyscy dochodzą do takiego samego
wniosku — spożywanie mleka i produktów mlecznych
prowadzi do powstawania takich schorzeń jak rak prostaty,
rak piersi, jajnika i jelita grubego, osteoporoza, otyłość, osadzanie
kamieni w różnych częściach ciała, zaćma, zaparcia.
Pić mleko czy nie pić? Na to pytanie sami sobie
musimy teraz odpowiedzieć!"



sobota, 14 stycznia 2017

GRYPA... NIE TAKA STRASZNA JAK JĄ MALUJĄ - NOTMILKOWYCH KILKA RAD :)

W Nowym Roku pogoda zdecydowanie nas nie rozpieszcza. W jednym tygodniu mamy do czynienia z jesienną szarugą, by w następnym stawiać czoło dość mroźnej zimie. Wiele osób w tym momencie dostaje gorączki i katar (tak jak moja sąsiadka, której wydmuchiwanie nosa słyszę od kilku dni w swoim salonie). W internecie pada wiele pytań, jak zapobiegać przeziębieniom i grypie. Poniżej podam kilka rad, co w moim wypadku się sprawdza (może o tym świadczyć chociażby to, że objawy grypopodobne, tj. bardzo wysoka gorączka z katarem pojawia się u mnie najwyżej raz w roku przez 1-4 dni - ostatnio miałem w marcu po powrocie z ciepłej Italii, co było raczej skutkiej zatrucia detergentami, jakie wywołały u mnie środki czyszczące używane przez sprzątaczki do czyszczenia pomieszczeń dzień przed moim powrotem do Polski)


RADA PIERWSZA - Unikaj pokarmów śluzotwórczych, wysokoprzetworzonych...


Niby oczywista, oczywistość, a jednak wielu o niej zapomina, w tym nawet wegan. Przez to nawet ich możemy spotkać dość często zakatarzonych, co nie powinno mieć miejsca. Winą za ten stan rzeczy należy w ich przypadku obarczyć produkty mączne, których powinniśmy się wystrzegać. Dobrze pamiętam, że jako dziecko zawsze moja grypa i przeziębienie trwały bardzo długo, bo aż 2/3 nawet 4  tygodnie. Obserwowałem u siebie również to, że zawsze czułem się gorzej po tym, jak zjadłem jakiś wyrób cukierniczy, który przynosiła mi moja Matka z cukierni. Było to dla mnie dziwne, ale Babcia oraz Mama zawsze mówiły, że jedzenie nie ma na to wpływu... Teraz mogę zdecydowanie stwierdzić, że właśnie te produkty były odpowiedzialne za mój kiepski stan zdrowia. Dlatego Moi Drodzy NotMilkowicze unikajcie wszelkich produktów mącznych i tych z dodatkiem cukru, także oczywiście nabiału i mięsa. Jeśli jest to dla Was zbyt trudne postarajcie się przynajmniej je bardzo ograniczyć. Efekty powinny Was na pewno przekonać, że lepiej zrezygnować z chwili przyjemności na rzecz lepszego samopoczucia bez kataru, zapalenia gardła i gorączki, które potrafią trwać zdecydowanie dłużej...


RADA DRUGA - ..., a jedz witalniej :)

Świeże warzywa i owoce są właśnie tym, czego powinieneś jeść najwięcej. W przypadku gotowanych posiłków możesz zostać przy jednym, ewentualnie dwóch pomniejszych,. które będą składały się ze strączków lub kaszy jaglanej, gryczanej lub nasion innego zboża/pseudozboża bezglutenowego. Ważne są na pewno warzywa w postaci surowej lub ewentualnie krótko gotowanej. Można też przygotować napój z drożdży, który warto połączyć z ashwagandhą, sokiem z jęczmienia i paroma kroplami oleju z czarnuszki egipskiej lub ewentualnie w okresie zimowym dobrej jakości tranu. Pamiętajmy, żeby jedząc posiłek gotowany dodawać do niego surową kapoustę kiszoną, surowe kiszone ogórki, czy jakąkolwiek surówkę. Na śniadanie warto jeść monoposiłek w postaci jabłek, cytrusów, gruszek, śliwek, arbuza... ewentualnie szejka. Pomysłów na smaczne, surowe potrawy są dostępne u Neto, który ma swój kanał pod wskazanym poniżej linkiem. Na pewno każdy znajdzie tam coś smacznego :)

https://www.youtube.com/user/therawboyespanol

P.S. Jeśli nie możecie zrezygnować z mięsa to przynajmniej je ograniczcie ilościowo i spożywajcie 1-2 razy w tygodniu. Podobnie jest w przypadku nabiału. Nie powinno się dodawać do mięsa, czy mleka ŻADNYCH dodatków, jak warzywa, owoce, orzechy!!! Należy je jeść tylko i wyłącznie mono oraz rano, żeby nie zaburzały trawienia innych pokarmów.

RADA TRZECIA - wysypiaj się i pamiętaj o aktywności fizycznej!!!

Dobry sen to podstawa do tego, by zacząć dobrze dzień, a także... zgadliście: BYĆ ZDROWYM :) Organizm zdecydowanie najlepiej regeneruję się podczas snu przed północą. Dlatego starajmy się rozplanować plan dnia, by kłaść się spać możliwie jak najczęściej, bo nie zawsze jest to możliwe i sam chodzę spoać czasami około 1.00 w nocy, gdy mam coś do napisania, zrobienia, itp. Warto też przyzwyczaić się do wcześniejszego wstawania około godziny 6.00-7.00, bo wtedy będziemy mieli sporo czasu na wiele rzeczy, a na pewno będziemy się zdecydowanie lepiej czuć (przynajmniej po pewnym czasie). Z własnego doświadczenia odradzam drzemki w ciągu dnia, które zaburzają cykl snu i utrudniają ponowne zaśnięcie wieczorem. Ćwiczenia typu pompki, brzuszki, ewentualnie jakieś siłowe, czy bieganie nie tylko polepszą nasze samopoczucie, ale również lepszy sen.


RADA CZWARTA - Znajdź czas na relaks i realizowanie swoich pasji w natłoku innych zajęć


W tym przypadku ograniczę się jedynie do stwierdzenia, że w zdrowym ciele, zdrowy duch... Podstawą sukcesu jest dobre rozplanowanie dnia, a będzie ono tym łatwiejsze do spełnienia, im więcej energii mieć będziemy. To z kolei powinny zapewnić powyższe rady :)


Jeśli już jest się chorym, to radziłbym przede wszystkim nie narzekać, bo sami jesteśmy za to w znacznej mierze odpowiedzialni. Nie powinniśmy z siebie robić ofiary. Poza tym gorączka, katar, kaszel... są to sposoby oczyszczania organizmu, których często doświadczają osoby. np. przechodząc na witarianizm. W tej fazie najlepiej dobrze wyleżeć się i w żadnym wypadku nie używać leków zbijających temperaturę, które przedłużą długość trwania nieprzyjemnych objawów, a przy tym zatrują niepotrzebnie nasz organizm zbędnymi syntetycznymi substancjami. Pamiętajmy, że 40 stopniowa gorączka wpływa na wzrost aktywności enzymatycznej w organizmie i pomaga w usuwaniu wielu szkodliwych substancji, a także wadliwych komórek. W tym czasie najbardziej jest wskazany post (przeważnie i tak nie ma się ochoty na jedzenie czegokolwiek)  lub ewentualnie w razie głodu spożywanie świeżo wyciskanych soków z warzyw i owoców, najlepiej z własnego ogródka/patio lub z pewnego źródła, a w najgorszym wypadku konwencjonalnych umytych w wodzie z sodą oczyszczoną i kwaskiem cytynowym. Jeśli nie czujemy się lepiej polecam wykonywanie ćwiczeń, które polepszą przepływ limfy, krążenie, a także natlenienie organizmu.Warto też w tym czasie znaleźć chwilę na drobne przyjemności, jak choćby przeczytanie ulubionej książki, której lekturę odłożyliśmy na czas bliżej nieokreślony :)

Mam nadzieję, że wskazówki okażą się chociaż odrobinę pomocne. Życzę Wszystkim w Nowym Roku 2017 dużo zdrowia, a tym, którzy się już rozchorowali, jak najszybszego ustąpienia dokuczliwych objawów!!!

piątek, 23 grudnia 2016

NOTMILKOWE ŚWIĘTA 2016

Moi Drodzy,

nie ukrywam, że przerwa w blogowaniu w moim przypadku była dłuższa niż się spodziewałem. Jednak dla mnie najważniejsze jest to, iż udało mi się uporać z lekkim stanem zapalnym jelit, z którym pozwolił mi się uporać intermittenfasting (jem w "okienku" 8-10 godzinnym), dodałem też odrobinę bio masła ghee (wiem - mało NotMilkowe, ale jako lekarstwo tymczasowe świetnie się sprawdziło), spożywam miksturę z drożdzy (mnie pomogła na zajady), do której dodaję odrobinę oleju z czarnuszki lub ostropestu, a także ashwagandhy oraz soku w postaci proszku z trawy jęczmiennej. Do tego nie zapominam o suplemencie witaminy k2, a od późnej jesieni zacząłem spożywać tran. W tej chwili te środki prewencyjne stosuję i być może w przyszłości z nich zrezygnuję za jakiś czas (poza intermittent fasting). Osobiście zdaję sobie sprawę, że jelita są w mojej rodzinie "piętą achillesową" (problemy z nimi mieli moi dziadkowie, a widze już pierwsze symptomy tych negatywnych skutków u mojej Matki, która wbrew moim upomnieniom odżywia się bardzo źle - je po prostu sporo przetworzonych produktów, która ma pod ręką w cukierni, w której pracuje) i dlatego staram się stosować prewencje w tej postaci. Poza tym pamiętam o zmarłej na raka jelita w 2007 roku żonie rawfoodysty Victorasa Kulvinskasa. 



Do swojego menu wędzonego na zimno bio łososia oraz pstrąga i czasami sardynki. Na takie dodatki pozwalam sobie średnio dwa do trzech razy w miesiącu (ilość jednorazowa 80 - 150g). Nie łączę oczywiście tego typu produktów z niczym, poza methylocobalaminą w celu jej łatwiejszego przyswojenia w takim białkowo-tłuszczowym posiłku. Do dodania tych zwierząt skłoniła mnie bardzo interesująca książka Elaine Morgan "Blizny po ewolucji", w której jest wiele interesujących spostrzeżeń tyczacych się m.in. pierwotnego sposobu odżywiania, który miał dużo więcej wspólnego ze współczesnym witarianizmem niż zbudowanym na "teorii sawannowej" paleo. Pod koniec przyszłego roku (lub wcześniej) coś może o tym napiszę... 



Jestem dość zajęty i nie chcę, aby pisanie postów było dla mnie przykrym obowiązkiem, ale wynikało z czystej chęci podzielenia się własnymi spostrzeżeniami na temat odżywiania i nie tylko ;) Zarazem zapewniam, że jeśli bedą się pojawiały jakiekolwiek kulinarne przepsiy to będą one zawsze roślinne i w dużej mierze witariańskie. Po poczynieniu tych zmian odczuwam coraz częściej, by spożywać w niektóre dni tylko surowe posiłki, co wcześniej się nie zdarzało.  Wynika to również z tego, że takie dania są dla mnie smaczne i wszelkiego rodzaju witalne sosy do makaronów (głównie surowych) po prostu uwielbiam ze względu na ich intensywność. 



Obiecałem przepis Świąteczny i tak też uczynię. Nie będę jednak zbyt twórczy i po prostu poniżej zamieszczę linki do stron, z których polecam przepisy na Wieczerzę Wigilijną:


Pierogi Bezglutenowe:

http://www.olgasmile.com/ciasto-na-pierogi-bezglutenowe.html

(osobiście robię pół porcji z ekologicznej mąki jaglanej zamiast gryczanej - są doskonałe z nadzeniem owocowym - do ciasta dodaję wówczas łyżkę/dwie domowego jogurtu migdałowego lub wytrawnym grzybowo-kapustnym);

Witariańska sałatka z kapusty Ewy z "Jem zdrowo i smacznie":

https://www.youtube.com/watch?v=GDkpuBBo0x0&t=1s

Kruchy tort czekoladowy z płatków śniadaniowych (to nie żart :))

https://www.youtube.com/watch?v=DxildGLSgFc

Gdy jeszcze zdążę to zamieszczę jakiś kolejny przepis. Chciałbym Wam Drodzy czytelnicy życzyć radosnych, rodzinnych, wolnych od wszelkich waśni Świąt Bożego Narodzenia!!!








poniedziałek, 20 lipca 2015

NOTMILK NA TROPIE... PROMOCJI :)


Tym wpisem inauguruję nową część NotMilk na tropie..., która będzie dotyczyła atrakcyjnych cen produktów (głównie eko), jakie możemy znaleźć w naszych sklepach. W tym tygodniu warto rozejrzeć się za smacznymi owocami w LIDL-u, bo zaczął się tam tydzień frutariański i wszystkie owoce są tańsze o 20%. W przypadku zakupionych przeze mnie produktów wyglądało to następująco:

- paczka awokado Hass (około 320 gr) - było 7,99 a jest 6,39 zł (sztuka około 3,20)
- nektarynki BIO 500 gr- było 3,99 a jest 3,19 zł
- śliwki BIO 500 gr - było 4,99 jest 3,99 zł
- banany 1 kg - było 3,99 jest 3,19 zł

Poza tym super cena oliwy z oliwek BIO 500 ml - było 13,99 a jest 9,99 zł

Warto zwrócić też uwagę na smaczne orzeszki piniowe BIO z Rossmanna, których już nie będzie (przynajmniej w najbliższym czasie), a Super Cena cena na do widzenia to zamiast 11,99 zł tylko 6 zł. W tej chwili zabieram się za układanie moich smacznych nabytków (i ich konsumowania) oraz korzystania z uroków pięknej pogody, do czego również Was zachęcam :D

Pozdrawiam Was owocowo!!! :)

czwartek, 16 lipca 2015

SPOSÓB NA TO BY ZJEŚĆ NATTO

Witam Was moi drodzy po bardzo dłuuugiej przerwie od blogowania. Ostatni rok był dla mnie okresem niezwykle intensywnym i związanym z wieloma zmianami w życiu. Takie też nastąpiły w moim odżywianiu, które jednak w żadnym wypadku nie stało się paleolityczne (choć czasami zjem niewielką ilość mięsa w towarzystwie), a jest bardziej skoncentrowane wokół tych pokarmów, które najbardziej mi smakują (np. wokół owianych złą sławą orzeszków ziemnych). Więcej na pewno przekażę w osobnych wpisach. teraz skoncentruję się na pokarmie istotnym ze względu na witaminę K2, tj. natto. Informacji o jego korzystnym wpływie na organizm, m.in. na kości i serce jest mnóstwo, dlatego nie będę o tym wpisie wspominał. Jednak dla wielu osób wyzwanie stanowi to, żeby go przygotować w taki sposób, aby nadawał się do zjedzenia. Według mnie wspaniale poprawia smak tego dania i jest bardzo szybkie do przygotowania. Oczywiście można je potem wzbogacać o własne dodatki, traktując mój przepis jako punkt wyjścia.

PRZEPIS:

natto (na każdą miseczkę jedna łyżeczka)

cebula szalotka lub czerwona

pół awokado Hass (lub inne o kremowej konsystencji)

sos sojowy Bio Tamari

smak dania: umami


SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:

Na początku nakładamy po jednej łyżeczce natto do każdej miseczki.

Potem dodajemy ćwierć awokado Hass, które uprzednio kroimy w kostkę.

Całość mieszamy łyżeczką aż awokado przybierze postać musu i zacznie się kleić.

Następnie dodajemy po łyżeczce sosu tamari i mieszamy.

Na koniec dodajemy cebulę i łączymy wszystko w jedną całość.

A oto efekt końcowy:

Całość można posypać posiekanym szczypiorkiem, by nadać potrawie bardziej atrakcyjny wygląd. Jednak mimo swojej mało zachęcającej formy w smaku jest moim zdaniem wyśmienite. Poza tym tłuszcz z awokado zwiększa wchłanianie m.in. ważnej witaminy K2. Życzę udanych eksperymentów z natto w oczekiwaniu na moje kolejne bezmleczne, bezglutenowe i całkowicie wegańskie wpisy. Pozdrawiam fistaszkowo!!!

niedziela, 23 marca 2014

NOTMILK NA EKO TROPIE - CZY ISTNIEJĄ DUŻE RÓŻNICE MIĘDZY EKOLOGICZNYMI I KONWENCJONALNIE UPRAWIANYMI ROŚLINAMI?

Na to pytanie właściwie wszyscy odpowiadają stanowczo - TAK!!! Ale czy są w stanie przytoczyć jakieś badanie, które wskazywałoby na to, jakie różnice w składzie występują chociażby między pomidorem marketowym, a zerwanym we własnym ogródku. Poniższa tabelka przedstawia wyniki pomiarów na zielonej fasoli, kapuście białej głowiastej, sałacie masłowej, pomidorach i szpinaku. Wszystkie wyniki w tabelce są w mg/100 g. Jak widac za mdły smak kupnych produktów odpowiada w dużej mierze brak sodu (jest go średnio o około 6500% mniej w bezsmakowych warzywach marketowych niż ekologicznych), niewielkie ilości żelaza (najbardziej zaskakujące w porównaniu jest to, że organiczne pomidory mają prawie 2 g żelaza i przewyższają pod tym wzgledem organiczny szpinak), wapnia (organiczna sałata właściwie nie ustępuje pod tym względem szpinakowi). Na podstawie zamieszczonych w poniższej tabeli danych możemy dojść do wniosku, że żywność uprawiana konwencjonalnie zawiera przynajmniej o 75% mniej mikro- i makroelementów w porównaniu do roślin uprawianych ekologicznie.





Postanowiłem, że to będzie już mój ostatni wpis przynajmniej do jesieni (o ile się nic nie zmieni). Wynika to z braku czasu oraz tego, że sprawy związane z odżywianiem zbytnio mnie rozpraszały. A tak być według mnie nie powinno. Dlatego odchodze przynajmniej z blogosfery. Dziękuję za komentarze, za miłe słowa, ale też krytyczne, gdy taka konieczność się pojawiła. Przede wszystkim mam nadzieję, że moje wpisy okazały się dla Was pożyteczne i pomogły uczynić życie smaczniejszym, zdrowszym i owocniejszym. Poniżej zamieszczam filmik ze znanym zapewne wielu z Was wielu utworem "Ojcze nasz" w języku suahili.