Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 7 sierpnia 2012

NOTMILKOWE PRZEMYŚLENIA NA TEMAT KSIĄŻKI "KURACJA ŻYCIA"



Po walorach zdrowotnych pestek arbuza wypadało poruszyć kwestie związane ze szkodliwością produktów mlecznych. Do napisania tego posta skłoniło mnie natknięcie się na książkę dr Huldy Regehr Clark (1928-2009) Kuracja życia (polskie I wydanie 2001 z angielskiego The Cure for All Diseases 1995). Książka jest moim zdaniem kontrowersyjna, ponieważ pani ta 'tradycyjnie' przypisywała odpowiedzialność za choroby, m.in. pasożytom, wirusom, bakteriom i grzybom, które nie będą oczywiście żywić się zdrową tkanką, ale chorą, bądź obumarłą. Poza tym zdrowy system immunologiczny potrafi zwalczyć pasożyty i nie dopuści do ich rozwoju w naszym organizmie. Przecież jak w innym wypadku przetrwaliby nasi odlegli przodkowie, spożywający pokarmy wysokiego ryzyka z punktu widzenia dr Clark? Dla niej właściwie każdy pokarm powinien być dokładnie umyty, obrany (by lepiej dostrzec pleśń, która może kryć się w jakiejś jego części), wygotowany, upieczony, zawierać dodatek witaminy C w celu dezynfekcji oraz uzupełniony syntetycznymi minerałami lub witaminami. Nie inaczej prezentuję się jej postrzeganie toksyn w naszym otoczeniu. Jednak najbardziej zaskakujące okazało się dla mnie to, jakie produkty zalecała, aby uchronić się przed wieloma chorobami, wynikającymi właśnie z obecności wymienianych przez nią pasożytów. Należało do nich przede wszystkim pełnotłuste mleko. Aby lepiej przyjrzeć się jej poglądom, zacytuję jeden z podrozdziałów jej pracy:

"Wiele starszych osób stosuje niewłaściwą dietę. Jej zmiana może wiele zdziałać, zwykłe odstawienie kawy, produktów bezkofeinowych, mrożonej herbaty oraz napo­jów gazowanych i przestawienie się na receptury opisane w tej książce, może umożliwić odstawienie niektórych lekarstw.
Na zachętę dobre są gorąca woda i gotowane mleko - wyborne z bitą śmietaną, miodem i cynamonem. To utrzyma ich z dala od rozpuszczalników, kwasu szcza­wiowego i kofeiny.
Starość wcale nie jest okresem, kiedy już się nie potrzebuje mleka. Właśnie wte­dy wzrasta utrata wapnia. Mleko zawiera organiczną formę wapnia związaną z kwa­sem mlekowym i ma tłuszcz wzmagający jego wchłanianie. Z tego powodu nie po­winno się pić mleka odtłuszczonego (nie mniej niż 2% tłuszczu). Tłuszcz jest niezbęd­ny do poprawy wchłaniania wapnia.
W podeszłym wieku nie jest bezpieczne nadmierne zażywanie wapnia w tablet­kach, które dostają się do jelit, zaburzając ich funkcje i poziom kwasowości. Żołą­dek nie ma kwasów potrzebnych do ich rozpuszczenia. W przypadku wapnia w ta­bletkach należy cały czas kontrolować dawki, co nie jest konieczne w przypadku wap­nia w naturalnej postaci, jako że większość starszych ludzi nie będzie w stanie wypić więcej niż szklankę mleka (250 mg wapnia) naraz.
Nie lekceważmy jednak osób, które twierdzą, że mleko wywołuje u nich gazy lub inne dolegliwości. W pierwszym stadium trawienia musi ono zostać „ścięte" przez sok żołądkowy. Jeśli soku jest za mało, mleko przechodzi do jelit niestrawione, po­wodując problemy.
Podawanie gorącego mleka ułatwia rozpoczęcie trawienia w żołądku. Serwowane na gorąco z cynamonem spełnia dwa zadania: wzmaga wydzielanie kwasu oraz in­suliny (cynamon). Podawane z miodem zawiera dodatkowe wartości odżywcze. Posi­łek powinien zawsze zawierać też coś kwaśnego do ścięcia mleka. Składnik nie musi być dodawany do samego mleka.
Do niektórych potraw można dodawać sok cytrynowy i ocet. Najpewniejszym spo­sobem jest rozpuszczenie 1 łyżki stołowej w szklance wody razem z łyżeczką mio­du. Daje to wodzie słodko-kwaśny posmak, poprawiając jej walory smakowe. Świe­ży sok z cytryny lub ocet i łatwy w użyciu dozownik z miodem powinny się zawsze znajdować na stole. Sproszkowana witamina C (ćwierć łyżeczki) jest innym przydat­nym kwasem w przypadku, kiedy dwa pierwsze nie wystarczą.
Zwyczaj dodawania cytryny i miodu może zapewnić starszym osobom lata zdro­wia. Dodatkowy kwas spożywany przy obiedzie i kolacji (rano, przy śniadaniu, żo­łądek sam dostarcza odpowiednią ilość kwasu) poprawia ogólne trawienie i pomaga rozpuścić wapń, magnez, żelazo, cynk, mangan i inne minerały zawarte w pożywieniu, czyniąc je łatwiej przyswajalnymi.
Używanie octu i miodu w wodzie do picia zaproponował w latach 60. słynny dr Jarvis w swojej książce Folk Medicine (Medycyna ludowa). Zalecał jabłkowy ocet win­ny ze względu na zawartość potasu. Wtedy ocet robiono z dobrych jabłek. Obecnie wszystkie zwykłe odmiany octu są skażone pleśniami. Patulin, toksyna pochodząca ze spleśniałych jabłek, została dokładnie zbadana przez naukowców. Skaża ona za­równo ocet, jak i soki oraz koncentraty jabłkowe. Nie sprawdziłam, czy patulin może być niwelowany przez witaminę C. Należy używać tylko białego, destylowanego octu, nawet jeśli brakuje mu potasu, aromatu i popularności. Do urozmaicenia smaku może posłużyć rozmaitość miodów - od lipowego poczynając, na spadziowym kończąc.
Jednak miód nie należy do idealnego pożywienia. Zazwyczaj zawiera sporysz  bardzo poważną toksynę. Aby ją zniwelować, wystarczy dodać do miodu wita­minę C zaraz po przyniesieniu słoika do domu. To daje czas na reakcję witaminy ze sporyszem przed konsumpcją.
Jeśli twój podopieczny nie toleruje mleka od lat, zacznijmy od napoju „winno-miodowego" lub cytrynowo-miodowego i wykażmy cierpliwość, aż zostanie zaak­ceptowany przez organizm. Potem można dodawać ćwierć szklanki mleka do codzien­nej diety (rano, do płatków zbożowych domowej roboty). Ilość należy zwiększać bar­dzo powoli i tylko, gdy pozwala na to żołądek. Mleko musi być oczywiście przegotowane. Jeśli mleko nie jest przegotowane, wzrasta ryzyko zakażenia bakteryjnego. Musi­my być pewni sterylności mleka. Gotuj je sam, najlepiej w niemetalowym, żarood­pornym naczyniu. Podgrzewaj, aż pojawią się bąbelki i zacznie wrzeć przez 10 sekund. Kożuch możesz usunąć. Następnie wystudź je i wstaw do lodówki.
Mleko w kartonach, które nie wymaga przechowywania w lodówce, zostało już poddane sterylizacji i jest bezpieczne.
Kiedy organizm, nawet zaawansowany wiekiem, znajdzie pożywne jedzenie niepowodujące kłopotów, chce go więcej. Nie jest to sprawa smaku czy przyzwyczajenia - chodzi o strawność i brak toksyczności.
Jeśli wypijemy trzy szklanki mleka (serwatki lub maślanki) dziennie i trzy szklan­ki wody, nie będzie już miejsca (i chęci) na zwykłą kawę i herbatę oraz inne szko­dliwe napoje.
Wszyscy musimy umrzeć od czegoś, ale nie musi to być wylew, atak serca czy rak. Wybierz to, co wydaje się najbardziej palącym problemem. Najczęstsze dole­gliwości, jakie nękają ludzi w podeszłym wieku, to zaburzenia świadomości, nietrzymanie moczu, niestrawność, cukrzyca, drżenie, osłabienie, marznięcie, wrażli­wość na hałas, utrata smaku, słuchu i powonienia, bezsenność, zaburzenia pracy serca i nerek". (H. R. Clark, Kuracja życia metodą dr Clark [dalej KŻ], s. 231-233)

Wytłuszczonym w tekście fragmentom będę starał się lepiej przyjrzeć. 
*
Starość wcale nie jest okresem, kiedy już się nie potrzebuje mleka

Na początku swojej argumentacji wyraźnie sugeruje, że mleko (domyślnie krowie) i ogólnie nabiał, jest produktem niezbędnym dla ludzkiego organizmu na każdym etapie jego rozwoju, ponieważ zawiera najlepsze źródło wapnia (KŻ, s. 241). Za najlepsze źródło magnezu wskazuje z kolei tabletki z tym pierwiastkiem albo dodawanie do potraw tlenku magnezu (KŻ, s. 241). Czy jednak w praktyce nie należałoby uznać mleka i jego przetworów za równie nienaturalne źródło pierwiastka, z którym jest nieodłącznie kojarzone? Jak wiadomo każdy z ssaków spożywa mleko własnej matki do momentu, gdy nie przejdzie na dietę właściwą dla jego gatunku. Jednak ludzie w niektórych rejonach świata przystosowali się do spożywania mleka innego gatunku przez całe życie. Różne badania wskazują na to, że nastąpiło około 7500 - 4000 p.n.e. lat temu (http://www.news-medical.net/health/Lactose-Intolerance-History.aspx). Jednak i tak z pewnością spożywali je w niewielkich ilościach (głównie w okresach głodu) w porównaniu z jego konsumpcją w dzisiejszych państwach wysokorozwiniętych oraz łączeniu z innymi pokarmami (zaleca to w swojej książce dr Clark). Dlatego nie powinno nikogo z nas dziwić, że dziecko stara się bronić przed tego rodzaju pokarmem jak tylko potrafi i często pluje różnego rodzaju papkami przygotowanymi na bazie tego produktu. Rodzicie i dziadkowie rozpaczają, że nie ma apetytu, a wystarczyłoby jemu podać surowe jabłko, morele, czy inny owoc, który z pewnością z chęcią by zjadło i zaspokoiło swój apetyt. Jednak rodzice stojąc uparcie na stanowisku, że bez mleka i jego przetworów dziecko nie urośnie wmuszają je do czasu, gdy w wyniku głodu, aby przeżyć, zacznie je pić. Wtedy nie posiadają się z radości do czasu, gdy ich dziecko zaczyna chorować, ma ropne migdałki, itp. Jednak winą nie obarczają siebie, ale wrogów zewnętrznych - ciotkę, która miała kaszel i pocałowała ich pociechę, przeciąg, od którego dziecko dostało zapalenia ucha oraz spojówek, pyłki i inne (często egzotyczne) czynniki, powodujące alergie... A wystarczyłoby tak niewiele, aby to wszystko zażegnać. O nienaturalności tego pożywienia świadczą również nienaturalne zachcianki, np. na żywność z dodatkiem rafinowanego cukru, bo zawiera mało laktozy w stosunku do ludzkich potrzeb. Zawiera również niewiele lecytyny, co objawia się u dzieci wolniejszym rozwojem intelektualnym i psychicznym (http://www.wegetarianski.pl/podstrona/czytnik.php?dzial=lekarze&artykul=98). O innym czynniku przemawiającym za nienaturalnością tego pokarmu wspomina sama dr Clark, choć zapewne sama nie zdawała sobie z tego sprawy, a jest nim 'ścinanie' się mleka, co powoduje krzepnięcie, tężenie tego pokarmu. Wynika to z kwasowego odczynu soków trawiennych u osoby dorosłej. U dziecka posiadają odczyn zasadowy i dlatego dochodzi jedynie do zsiadania tego pokarmu (N. K. Sharma, Mleko - cichy morderca, s. 42). Jednak staje się pokarmem jeszcze bardziej niezdrowym w momencie podgrzania go do wysokich temperatur.

Mleko w kartonach, które nie wymaga przechowywania w lodówce, zostało już poddane sterylizacji i jest bezpieczne.

Raczej dzieje się zupełnie inaczej. Ten biały płyn oraz przetwory z niego wytwarzane stają się jeszcze bardziej szkodliwe. Obecny w nim wapń, którego ma i tak za dużo (uwzględniając wartości bezwzględne mleko krowie 118 mg {stosunek wapnia do fosforu 1,22:1} a ludzkie 33 mg/100g {Ca do P 1,83:1}), co  narusza wewnętrzną równowagę zasadową organizmu, staje się po obróbce termicznej jeszcze gorzej przyswajany (jego absorpcje w jelitach utrudniają białka zob. http://www.wegetarianski.pl/podstrona/index.php?dzial=medycyna&artykul=99) albo całkowicie bezużyteczne (tak twierdzi dr Nand Kishare Sharma, op. cit., s. 87). Poza tym złowieszczego charakteru nabierają enzymy, które w przypadku surowego mleka byłyby całkowicie niegroźne. Pod tym względem, według Elżbiety Margot Kosińskiej, wyróżnia się oxydaza ksantowa, która szybko przedostaje się z takiego pokarmu do krwiobiegu i uszkadza naczynia krwionośne (http://www.wegetarianski.pl/podstrona/czytnik.php?dzial=lekarze&artykul=98). Organizm uruchamia wtedy mechanizm naprawczy i 'łata' uszkodzone naczynka za pomocą cholesterolu. Inne z enzymów pod wpływem temperatury ulegają dezaktywacji, jak fosfataza, która jest odpowiedzialna za rozkład i przyswajanie soli mineralnych z pokarmów, a obecna jest jedynie w surowym mleku (N. K. Sharma, op.cit., s. 88). Podobnie dzieje się również z innymi składnikami, jak witaminy (m.in. poziom B-kompleks spada prawie o połowę), lecytyną (całkowicie zniszczona), laktoza (karmelizacja), białka (denaturacja, co powoduje szybsze gnicie), ulegają zagładzie aminokwasy, dezaktywacji ulega inhibitor obecny w mleku ludzkim i krowim, hamujący rozrost bakterii (mleko staje się 'zupą bakteryjną'). Jedynym, co zyskuje mleko na skutek tego procesu są trucizny, takie jak siarkowodór oraz amoniak. Mleko w kartonikach zawiera ponadto resztki chemii rolniczej, pestycydy... Niestety, wysoka temperatura zwiększa jeszcze ich toksyczność. Organizm próbuje się przed tym bronić i zostaje wytwarzana bariera w postaci śluzu, która utrudnia absorpcje składników odżywczych z jeszcze innych pokarmów (http://www.wegetarianski.pl/podstrona/index.php?dzial=medycyna&artykul=99). Racje miała dr Clark mówiąc, że pijąc wskazane przetwory mleczne nie będziemy mieli ochoty na inne rzeczy. Sam właściwie przed rokiem straciłem apetyt na cokolwiek, a jadłem 'tylko' przetwory mleczne. Dlatego chyba rozsądniejsze będzie nie stosowanie się do zaleceń dr Clark, która zmarła podobnie jak jej brat, Henry Regehr, na raka (miała chłoniaka-szpiczaka mnogiego, a oprócz tego hiperkalcemie zob. http://www.quackwatch.com/01QuackeryRelatedTopics/Cancer/clark.html), przynajmniej w tej kwestii. Zdecydowanie rozsądniejszym wyjściem jest przygotowywanie surowego, pysznego mleka z  nasion i orzechów, takich jak sezam, kokosy, czy migdały. Poniżej zamieszczam filmik, w którym Marcin przygotowuje ostatni wariant. Życzę owocnego wieczoru!!!