"Może nie jestem tak wielki i piękny jak te sklepowe, ale za to zdrowszy" :) |
Tym oto postem rozpoczynam cykl wpisów, w których będę się starał przedstawić Wam rośliny jadalne, które uprawiam, zarówno te mniej, jak i bardziej egzotyczne. W związku z największym zainteresowaniem na moim blogu tematem pestek arbuza oraz tym, że należy do moich ulubionych owoców, od niego rozpoczynam tę oto serie. Nie ukrywam, że na początku nie wierzyłem zbytnio w pomyślność uprawy kawona, ale pomyślałem: warto spróbować. Kupione w Auchan nasiona arbuza odmiany Rosario wysiałem pod koniec kwietnia do niewielkiego inspektu, jaki mam na balkonie. Ziemia była zwykłym podłożem ogrodniczym kupionym w Biedronce. Po ponad tygodniu regularnego podlewania zaczęły wyrastać małe sadzonki arbuza. Nie ukrywam, że mnie to bardzo ucieszyło. Okazało się, że ostatecznie wykiełkowały praktycznie wszystkie nasiona. Do początku czerwca czekałem z ich wysadzeniem do gruntu. Podłoże, gdzie posadzilem młode kawony jest średniowilgotne, a gleba jest raczej przeciętna. Dlatego postanowiłem ją użyźnić przez organiczny nawóz w postaci odpadów roślinnych z mojej kuchni, które wywoziłem i przetwarzałem na żyzną ściółkę. Następnie wysypywałem ją wokół małych sadzonek. Na skutek tego zaczęły wkrótce rosnąć jak szalone, a w drugiej połowie lipca rozpoczęło się ich kwitnienie. Arbuz na fotografii oraz jego rówieśnicy nie są narazie zbyt potężni i mają około 1,5 kilograma. Są oprócz tego jeszcze mniejsze kulki, które dopiero rosną, ale nie wiem, czy zdążą się dojrzeć do pierwszych mrozów. Będe jednak czynił wszystko, aby tak się stało, włącznie z przykrywaniem ich włókniną. Nasiona kawona wysiałem dosyć późno i liczę na to, że pierwsze zbiory będę miał mniej więcej około polowy września. Jednak już teraz ich widok napawa mnie dumą i jest wspaniałym dowodem na to, że w Polskich warunkach można doczekać się tych owoców. I to w uprawie w wolnym gruncie, a nie pod osłonami :) Jednak na dobry wzrost arbuza mogła mieć również wpływ sprzyjająca im upalna pogoda.
Owoce moich własnych arbuzów zamierzam zjeść je w całości wraz z zieloną skórką, którą dodam utartą do surówek owocowych, jako żywy zielony akcent. Ten kolor jest uwarunkowany obecnością w niej dużej ilości chlorofilu. Okala ona jasny miąższ, którego najczęściej nie jemy, a wyrzucamy razem ze skórką. Moim zdaniem jest to błąd. Jest ona bardzo odżywcza (więcej informacji pod linkiem na końcu postu) to potrafi również znacząco zmniejszyć ewentualne skutki przejedzenia się słodkim miąższem, które mogą powodować u niektórych osób stan delikatnej ospałości. Pamiętajmy też o tym, że w przypadku zakupu nieorganicznego kawona dobrze jest dobrze umyć jego skórę, ponieważ przez krojenie możemy przenieść do środka pozostałości używanych pestycydów, choć należy do tzw. "czystej piętnastki" (link do listy pod postem). Dlatego jedzmy arbuzy, póki jest na nie sezon i są najsmaczniejsze!!! :)
Warto zajrzeć:
http://www.whfoods.com/genpage.php?tname=foodspice&dbid=31
http://faktydlazdrowia.pl/pestycydy-na-co-dzien-12-najbardziej-toksycznych-warzyw-i-owocow/
Warto zajrzeć:
http://www.whfoods.com/genpage.php?tname=foodspice&dbid=31
http://faktydlazdrowia.pl/pestycydy-na-co-dzien-12-najbardziej-toksycznych-warzyw-i-owocow/