Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 7 sierpnia 2012

NOTMILKOWE PRZEMYŚLENIA NA TEMAT KSIĄŻKI "KURACJA ŻYCIA"



Po walorach zdrowotnych pestek arbuza wypadało poruszyć kwestie związane ze szkodliwością produktów mlecznych. Do napisania tego posta skłoniło mnie natknięcie się na książkę dr Huldy Regehr Clark (1928-2009) Kuracja życia (polskie I wydanie 2001 z angielskiego The Cure for All Diseases 1995). Książka jest moim zdaniem kontrowersyjna, ponieważ pani ta 'tradycyjnie' przypisywała odpowiedzialność za choroby, m.in. pasożytom, wirusom, bakteriom i grzybom, które nie będą oczywiście żywić się zdrową tkanką, ale chorą, bądź obumarłą. Poza tym zdrowy system immunologiczny potrafi zwalczyć pasożyty i nie dopuści do ich rozwoju w naszym organizmie. Przecież jak w innym wypadku przetrwaliby nasi odlegli przodkowie, spożywający pokarmy wysokiego ryzyka z punktu widzenia dr Clark? Dla niej właściwie każdy pokarm powinien być dokładnie umyty, obrany (by lepiej dostrzec pleśń, która może kryć się w jakiejś jego części), wygotowany, upieczony, zawierać dodatek witaminy C w celu dezynfekcji oraz uzupełniony syntetycznymi minerałami lub witaminami. Nie inaczej prezentuję się jej postrzeganie toksyn w naszym otoczeniu. Jednak najbardziej zaskakujące okazało się dla mnie to, jakie produkty zalecała, aby uchronić się przed wieloma chorobami, wynikającymi właśnie z obecności wymienianych przez nią pasożytów. Należało do nich przede wszystkim pełnotłuste mleko. Aby lepiej przyjrzeć się jej poglądom, zacytuję jeden z podrozdziałów jej pracy:

"Wiele starszych osób stosuje niewłaściwą dietę. Jej zmiana może wiele zdziałać, zwykłe odstawienie kawy, produktów bezkofeinowych, mrożonej herbaty oraz napo­jów gazowanych i przestawienie się na receptury opisane w tej książce, może umożliwić odstawienie niektórych lekarstw.
Na zachętę dobre są gorąca woda i gotowane mleko - wyborne z bitą śmietaną, miodem i cynamonem. To utrzyma ich z dala od rozpuszczalników, kwasu szcza­wiowego i kofeiny.
Starość wcale nie jest okresem, kiedy już się nie potrzebuje mleka. Właśnie wte­dy wzrasta utrata wapnia. Mleko zawiera organiczną formę wapnia związaną z kwa­sem mlekowym i ma tłuszcz wzmagający jego wchłanianie. Z tego powodu nie po­winno się pić mleka odtłuszczonego (nie mniej niż 2% tłuszczu). Tłuszcz jest niezbęd­ny do poprawy wchłaniania wapnia.
W podeszłym wieku nie jest bezpieczne nadmierne zażywanie wapnia w tablet­kach, które dostają się do jelit, zaburzając ich funkcje i poziom kwasowości. Żołą­dek nie ma kwasów potrzebnych do ich rozpuszczenia. W przypadku wapnia w ta­bletkach należy cały czas kontrolować dawki, co nie jest konieczne w przypadku wap­nia w naturalnej postaci, jako że większość starszych ludzi nie będzie w stanie wypić więcej niż szklankę mleka (250 mg wapnia) naraz.
Nie lekceważmy jednak osób, które twierdzą, że mleko wywołuje u nich gazy lub inne dolegliwości. W pierwszym stadium trawienia musi ono zostać „ścięte" przez sok żołądkowy. Jeśli soku jest za mało, mleko przechodzi do jelit niestrawione, po­wodując problemy.
Podawanie gorącego mleka ułatwia rozpoczęcie trawienia w żołądku. Serwowane na gorąco z cynamonem spełnia dwa zadania: wzmaga wydzielanie kwasu oraz in­suliny (cynamon). Podawane z miodem zawiera dodatkowe wartości odżywcze. Posi­łek powinien zawsze zawierać też coś kwaśnego do ścięcia mleka. Składnik nie musi być dodawany do samego mleka.
Do niektórych potraw można dodawać sok cytrynowy i ocet. Najpewniejszym spo­sobem jest rozpuszczenie 1 łyżki stołowej w szklance wody razem z łyżeczką mio­du. Daje to wodzie słodko-kwaśny posmak, poprawiając jej walory smakowe. Świe­ży sok z cytryny lub ocet i łatwy w użyciu dozownik z miodem powinny się zawsze znajdować na stole. Sproszkowana witamina C (ćwierć łyżeczki) jest innym przydat­nym kwasem w przypadku, kiedy dwa pierwsze nie wystarczą.
Zwyczaj dodawania cytryny i miodu może zapewnić starszym osobom lata zdro­wia. Dodatkowy kwas spożywany przy obiedzie i kolacji (rano, przy śniadaniu, żo­łądek sam dostarcza odpowiednią ilość kwasu) poprawia ogólne trawienie i pomaga rozpuścić wapń, magnez, żelazo, cynk, mangan i inne minerały zawarte w pożywieniu, czyniąc je łatwiej przyswajalnymi.
Używanie octu i miodu w wodzie do picia zaproponował w latach 60. słynny dr Jarvis w swojej książce Folk Medicine (Medycyna ludowa). Zalecał jabłkowy ocet win­ny ze względu na zawartość potasu. Wtedy ocet robiono z dobrych jabłek. Obecnie wszystkie zwykłe odmiany octu są skażone pleśniami. Patulin, toksyna pochodząca ze spleśniałych jabłek, została dokładnie zbadana przez naukowców. Skaża ona za­równo ocet, jak i soki oraz koncentraty jabłkowe. Nie sprawdziłam, czy patulin może być niwelowany przez witaminę C. Należy używać tylko białego, destylowanego octu, nawet jeśli brakuje mu potasu, aromatu i popularności. Do urozmaicenia smaku może posłużyć rozmaitość miodów - od lipowego poczynając, na spadziowym kończąc.
Jednak miód nie należy do idealnego pożywienia. Zazwyczaj zawiera sporysz  bardzo poważną toksynę. Aby ją zniwelować, wystarczy dodać do miodu wita­minę C zaraz po przyniesieniu słoika do domu. To daje czas na reakcję witaminy ze sporyszem przed konsumpcją.
Jeśli twój podopieczny nie toleruje mleka od lat, zacznijmy od napoju „winno-miodowego" lub cytrynowo-miodowego i wykażmy cierpliwość, aż zostanie zaak­ceptowany przez organizm. Potem można dodawać ćwierć szklanki mleka do codzien­nej diety (rano, do płatków zbożowych domowej roboty). Ilość należy zwiększać bar­dzo powoli i tylko, gdy pozwala na to żołądek. Mleko musi być oczywiście przegotowane. Jeśli mleko nie jest przegotowane, wzrasta ryzyko zakażenia bakteryjnego. Musi­my być pewni sterylności mleka. Gotuj je sam, najlepiej w niemetalowym, żarood­pornym naczyniu. Podgrzewaj, aż pojawią się bąbelki i zacznie wrzeć przez 10 sekund. Kożuch możesz usunąć. Następnie wystudź je i wstaw do lodówki.
Mleko w kartonach, które nie wymaga przechowywania w lodówce, zostało już poddane sterylizacji i jest bezpieczne.
Kiedy organizm, nawet zaawansowany wiekiem, znajdzie pożywne jedzenie niepowodujące kłopotów, chce go więcej. Nie jest to sprawa smaku czy przyzwyczajenia - chodzi o strawność i brak toksyczności.
Jeśli wypijemy trzy szklanki mleka (serwatki lub maślanki) dziennie i trzy szklan­ki wody, nie będzie już miejsca (i chęci) na zwykłą kawę i herbatę oraz inne szko­dliwe napoje.
Wszyscy musimy umrzeć od czegoś, ale nie musi to być wylew, atak serca czy rak. Wybierz to, co wydaje się najbardziej palącym problemem. Najczęstsze dole­gliwości, jakie nękają ludzi w podeszłym wieku, to zaburzenia świadomości, nietrzymanie moczu, niestrawność, cukrzyca, drżenie, osłabienie, marznięcie, wrażli­wość na hałas, utrata smaku, słuchu i powonienia, bezsenność, zaburzenia pracy serca i nerek". (H. R. Clark, Kuracja życia metodą dr Clark [dalej KŻ], s. 231-233)

Wytłuszczonym w tekście fragmentom będę starał się lepiej przyjrzeć. 
*
Starość wcale nie jest okresem, kiedy już się nie potrzebuje mleka

Na początku swojej argumentacji wyraźnie sugeruje, że mleko (domyślnie krowie) i ogólnie nabiał, jest produktem niezbędnym dla ludzkiego organizmu na każdym etapie jego rozwoju, ponieważ zawiera najlepsze źródło wapnia (KŻ, s. 241). Za najlepsze źródło magnezu wskazuje z kolei tabletki z tym pierwiastkiem albo dodawanie do potraw tlenku magnezu (KŻ, s. 241). Czy jednak w praktyce nie należałoby uznać mleka i jego przetworów za równie nienaturalne źródło pierwiastka, z którym jest nieodłącznie kojarzone? Jak wiadomo każdy z ssaków spożywa mleko własnej matki do momentu, gdy nie przejdzie na dietę właściwą dla jego gatunku. Jednak ludzie w niektórych rejonach świata przystosowali się do spożywania mleka innego gatunku przez całe życie. Różne badania wskazują na to, że nastąpiło około 7500 - 4000 p.n.e. lat temu (http://www.news-medical.net/health/Lactose-Intolerance-History.aspx). Jednak i tak z pewnością spożywali je w niewielkich ilościach (głównie w okresach głodu) w porównaniu z jego konsumpcją w dzisiejszych państwach wysokorozwiniętych oraz łączeniu z innymi pokarmami (zaleca to w swojej książce dr Clark). Dlatego nie powinno nikogo z nas dziwić, że dziecko stara się bronić przed tego rodzaju pokarmem jak tylko potrafi i często pluje różnego rodzaju papkami przygotowanymi na bazie tego produktu. Rodzicie i dziadkowie rozpaczają, że nie ma apetytu, a wystarczyłoby jemu podać surowe jabłko, morele, czy inny owoc, który z pewnością z chęcią by zjadło i zaspokoiło swój apetyt. Jednak rodzice stojąc uparcie na stanowisku, że bez mleka i jego przetworów dziecko nie urośnie wmuszają je do czasu, gdy w wyniku głodu, aby przeżyć, zacznie je pić. Wtedy nie posiadają się z radości do czasu, gdy ich dziecko zaczyna chorować, ma ropne migdałki, itp. Jednak winą nie obarczają siebie, ale wrogów zewnętrznych - ciotkę, która miała kaszel i pocałowała ich pociechę, przeciąg, od którego dziecko dostało zapalenia ucha oraz spojówek, pyłki i inne (często egzotyczne) czynniki, powodujące alergie... A wystarczyłoby tak niewiele, aby to wszystko zażegnać. O nienaturalności tego pożywienia świadczą również nienaturalne zachcianki, np. na żywność z dodatkiem rafinowanego cukru, bo zawiera mało laktozy w stosunku do ludzkich potrzeb. Zawiera również niewiele lecytyny, co objawia się u dzieci wolniejszym rozwojem intelektualnym i psychicznym (http://www.wegetarianski.pl/podstrona/czytnik.php?dzial=lekarze&artykul=98). O innym czynniku przemawiającym za nienaturalnością tego pokarmu wspomina sama dr Clark, choć zapewne sama nie zdawała sobie z tego sprawy, a jest nim 'ścinanie' się mleka, co powoduje krzepnięcie, tężenie tego pokarmu. Wynika to z kwasowego odczynu soków trawiennych u osoby dorosłej. U dziecka posiadają odczyn zasadowy i dlatego dochodzi jedynie do zsiadania tego pokarmu (N. K. Sharma, Mleko - cichy morderca, s. 42). Jednak staje się pokarmem jeszcze bardziej niezdrowym w momencie podgrzania go do wysokich temperatur.

Mleko w kartonach, które nie wymaga przechowywania w lodówce, zostało już poddane sterylizacji i jest bezpieczne.

Raczej dzieje się zupełnie inaczej. Ten biały płyn oraz przetwory z niego wytwarzane stają się jeszcze bardziej szkodliwe. Obecny w nim wapń, którego ma i tak za dużo (uwzględniając wartości bezwzględne mleko krowie 118 mg {stosunek wapnia do fosforu 1,22:1} a ludzkie 33 mg/100g {Ca do P 1,83:1}), co  narusza wewnętrzną równowagę zasadową organizmu, staje się po obróbce termicznej jeszcze gorzej przyswajany (jego absorpcje w jelitach utrudniają białka zob. http://www.wegetarianski.pl/podstrona/index.php?dzial=medycyna&artykul=99) albo całkowicie bezużyteczne (tak twierdzi dr Nand Kishare Sharma, op. cit., s. 87). Poza tym złowieszczego charakteru nabierają enzymy, które w przypadku surowego mleka byłyby całkowicie niegroźne. Pod tym względem, według Elżbiety Margot Kosińskiej, wyróżnia się oxydaza ksantowa, która szybko przedostaje się z takiego pokarmu do krwiobiegu i uszkadza naczynia krwionośne (http://www.wegetarianski.pl/podstrona/czytnik.php?dzial=lekarze&artykul=98). Organizm uruchamia wtedy mechanizm naprawczy i 'łata' uszkodzone naczynka za pomocą cholesterolu. Inne z enzymów pod wpływem temperatury ulegają dezaktywacji, jak fosfataza, która jest odpowiedzialna za rozkład i przyswajanie soli mineralnych z pokarmów, a obecna jest jedynie w surowym mleku (N. K. Sharma, op.cit., s. 88). Podobnie dzieje się również z innymi składnikami, jak witaminy (m.in. poziom B-kompleks spada prawie o połowę), lecytyną (całkowicie zniszczona), laktoza (karmelizacja), białka (denaturacja, co powoduje szybsze gnicie), ulegają zagładzie aminokwasy, dezaktywacji ulega inhibitor obecny w mleku ludzkim i krowim, hamujący rozrost bakterii (mleko staje się 'zupą bakteryjną'). Jedynym, co zyskuje mleko na skutek tego procesu są trucizny, takie jak siarkowodór oraz amoniak. Mleko w kartonikach zawiera ponadto resztki chemii rolniczej, pestycydy... Niestety, wysoka temperatura zwiększa jeszcze ich toksyczność. Organizm próbuje się przed tym bronić i zostaje wytwarzana bariera w postaci śluzu, która utrudnia absorpcje składników odżywczych z jeszcze innych pokarmów (http://www.wegetarianski.pl/podstrona/index.php?dzial=medycyna&artykul=99). Racje miała dr Clark mówiąc, że pijąc wskazane przetwory mleczne nie będziemy mieli ochoty na inne rzeczy. Sam właściwie przed rokiem straciłem apetyt na cokolwiek, a jadłem 'tylko' przetwory mleczne. Dlatego chyba rozsądniejsze będzie nie stosowanie się do zaleceń dr Clark, która zmarła podobnie jak jej brat, Henry Regehr, na raka (miała chłoniaka-szpiczaka mnogiego, a oprócz tego hiperkalcemie zob. http://www.quackwatch.com/01QuackeryRelatedTopics/Cancer/clark.html), przynajmniej w tej kwestii. Zdecydowanie rozsądniejszym wyjściem jest przygotowywanie surowego, pysznego mleka z  nasion i orzechów, takich jak sezam, kokosy, czy migdały. Poniżej zamieszczam filmik, w którym Marcin przygotowuje ostatni wariant. Życzę owocnego wieczoru!!!




16 komentarzy:

  1. Ale się napracowałeś . . . : )

    Ja do niedawna używałam mleka jedynie do kawy , a teraz kawy nie piję , wiec i bez mleka jakoś żyję : )

    NotMilku . . . Nie wiem czy wiesz , ale na każdych wykładach , zarówno w Krakowie , jak i w Warszawie Alani cytuje obszerny fragment pierwszego posta z Twojego bloga : )

    Tym samym , uważamy Cię za prawdziwego eksperta w kwestii mleka i jego wpływu na nasz stan zdrowia : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę czasu mi zabrało napisanie tego posta i przemyślenie tego, na co zwrócić uwagę. Nie chciałem się zbytnio powtarzać;)Bardzo mnie cieszą Eleno Twoje wspaniałe zmiany w życiu, o których wspominałaś między innymi na blogu Marcina. U mnie teraz też jakby lepiej się trochę układa ;) Chyba wynika to z tego, że nasze samopoczucie wpływa na postawę innych osób wobec nas.
      *
      Alani mnie o tym informowała. Bardzo się cieszę, że na tych wszystkich warsztatach został zacytowany fragment z mojego bloga ;) Jestem zaszczycony tym wyróżnieniem, tym bardziej, że sprawami szkodliwości mleka zajmuje się od września ubiegłego roku :)
      *
      Radosnego dnia życzę!!! :)

      Usuń
  2. To takie smutne, ze robi się ludziom wodę z mózgu. :((( To jakiś spisek, brak świadomości, błędy badań? Już naprawdę nie wiem.

    Dziękuję, że jesteś NotMilku!! <3 Sciskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę. Tym bardziej, że sama autorka książki wpierw leczyła brata na raka, a on zmarł kilka miesięcy po wyjściu z jej kliniki, gdzie został zakwalifikowany przy wypisie jako uleczony. Ona sama niestety przed kilkoma laty również zmarła. na moje oko jej rak wynikał z podobnego powodu, co hiperkalcemia - spożywania nabiału i to w wielkich ilościach. To było z pewnością ogromne obciążenie dla wielu organów jej ciała oraz systemu limfatycznego, który nie mógł prawidłowo spełniać swojej roli. Trochę informacji związanych z tym tematem jest zamieszczonych pod poniższym linkiem:
      *
      http://www.nonipolinesian.com.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=306&Itemid=40
      *
      Pozdrawiam i również dziękuję za to, że jesteś. Mam nadzieję, że Znajduś się odnalazł oraz chłopok jest już mniej skłonny do nabiału :) Mocny owocowy ścisk!!!

      Usuń
    2. Myślę, że jest coraz lepiej. :) Wczoraj miała miejsce wspaniała sytuacja. Pracujemy razem, wczoraj do naszego pokoju wpadł prezes i koniecznie chciał się dowiedziec skąd dostarczamy sobie białko! Wypytywał nas i wypytywał. Mówiłam głównie ja, bo Pawłowi chyba zrobiło się wstyd odnośnie jego podejścia. Dziwne dla mnie było to, że prezes nagle wykazał takie zainteresowanie. Zaczęłam go wypytywac o co właściwie chodzi. Odpowiedział, że poszedł do lekarza z wynikami badań (były bardzo kiepskie) a lekarz zamiast tabletek czy innych syfków wręczył mu książkę. I to nie byle jaką. Książka ta ogólnie mówiąc ukazuje prawdę o działaniu produktów odzwierzęcych na organizm ludzki. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, że w naszej maleńkiej okolicy znalazła się taka pani doktor!! Bardzo długo rozmawiałam z prezesem o diecie wegańskiej. Od dawna zauważyłam, że cały czas poszukuje różnych diet. Najgorsze było to, że jego ulubionymi były diety tłuste i maksymalnie odzwierzęce. Pamiętam nawet jak pewnego razu doprowadził mnie do łez biorąc mnie na bok i tłumacząc, że był u 3 dietetyków i każdy z nich mówił że mięśnie trzeba jesc, jeden z nich nawet wygłosił, że znał parę wegetarian, którzy urodzili trójkę dzieci, wszystkie chore na całą gamę schorzeń. Stwierdził też, że jako weganka nigdy nie urodzę dziecka, a w najlepszym przypadku urodzę całą plejadę martwych dzieciątek. Myślę, że to właśnie wtedy zaczęłam jeszcze bardziej grzebac i dociekac prawdy żywieniowej. Od tamtej pory nie wdawałam się z nim w dyskusję. Zbierałam wiedzę, rozwijałam się, ale sama. A wczoraj taka odmiana!! Z rozmowy okazało się, że te jego poszukiania zaczęły się od śmierci żony (zmarła całkiem niedawno). Opowiedział, że zmarła bardzo młodo, chociaż nie wyglądała na chorą, była szczupła. Była maniaczką suplementów. A teraz on boi się, że z nim będzie tak samo a ich syn zostanie sierotą. Książkę, jaką dostal od lekarki przewertowałam i jestem w szoku! Wow wow wow! Mówię o tej: http://www.dobreksiazki.pl/b18784-nowoczesne-metody-odzywiania-przelomowe-badanie-wplywu-zywienia-na-zdrowie.htm
      Wiem, ze to nie przypadek, że trafił na taką panią doktor. Żona bardzo go kocha, wiesz? Jego dotychczasowe wierzenie legło w gruzach, teraz buduje nowe. :)) W każdym razie po mojej debacie z prezesem, Paweł wczoraj na zakupach nie kupił zupełnie NIC nabiałowego. Jak to się dalej będzie rozwijac - nie wiem. Wierzę, że będzie dobrze. W poniedziałek bylismy w Surya (tej nowej restauracji witariańskiej w Warszawie). Atmosfera była cudowna. Masa młodych pełnych życia ludzi. Mam wrażenie, że było mu to potrzebne. Od poniedziałku codziennie przypomina sobie różne sytuacje ze swojego młodocianego życia, gdy był ogromnie czynnym aktywistą na rzecz zwierząt i Matki Ziemi. Gdy podbiegali z kumplami pod drzwi McDonaldów i zamykali je łańcuchem i kłódką (a potem uciekali przed mundurowymi) , gdy robili manifestacje i koncerty wspierające pomoc naturze. Powyciągał stare drukowane prowizorycznie plakaty, ulotki, naszywki. Zaczyna tętnic. :)))))
      <3 <3 <3 Miłośc. Jestem.
      Przytulam owocowo. <3 <3

      Usuń
    3. To wspaniale Rozmarynko:))))))))) Dobrze, że coś się rusza w przypadku Twojego chłopaka oraz szef zaczyna patrzeć łaskawszym okiem w kierunku weganizmu. Jak dasz mu jeszcze wskazówki przy rozmowach, to na pewno wróci do zdrowia prędzej, niż się spodziewa. Po przyzwyczajeniu się do niej nie powinien mieć już problemu z jej zachowaniem. Książkę, o której wspomniałaś już zamówiłem na Allegro. Mam nadzieję, że wkrótce przyjdzie, bo zamierzam pojechać z nią do moich schorowanych Dziadków w przyszłym tygodniu na wieś, więc trochę czasu mnie nie będzie. Również pozdrawiam mocno owocowo, a dziś jabłkowo-natkowo!!! :)

      Usuń
    4. Haha, z Niego już nie taki chłopak. :)) :) Jest ode mnie 13 lat starszy. :D Ale nie czuć. :D W takim razie życzę powodzenia. Niby starych drzew się nie przesadza, ale... :) <3 <3 <3 Przytulam brzoskwiniowo i borówkowo! :D

      Usuń
    5. To już sędziwy z niego człowiek ;DDD Dziękuję Rozmarynko-niby tak, ale one same nie chca się przesadzać. Poza tym dziadkowie mają dostęp do świeżej ekologicznej żywności, bo mieszkają na wsi i mają duży ogród. Moim zdaniem powinni z niego czerpać jak najwięcej :))) Również mocno przytulam i do usłyszenia !!! :))))))))

      Usuń
  3. Mam pod myszką link, który podała Rozmarynka, więc najpierw go tutaj wkleję, żeby mi nie umknął.

    http://www.dobreksiazki.pl/b18784-nowoczesne-metody-odzywiania-przelomowe-badanie-wplywu-zywienia-na-zdrowie.htm

    Wzruszające, ale i bardzo optymistyczne to co napisała Rozmarynka.
    Oby więcej takich prawdziwych lekarzy.

    Książkę zamierzam kupić. T. Cpolin Cambel często występował w TV w Usa, zawsze podobały mi się jego wykłady. Dobrze wiedzieć, że jest przetłumaczona na j. polski jego książka (jego i jego syna)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Skarbie. Ja książeczkę mam od prezesa pożyczyć jak tylko dokończy czytanie i notowanie. :) <3 <3 <3 Spróbuję ją Pawłowi podsunąć :) :D

      Usuń
  4. NotMilku, jak zwykle perfekcyjnie rozgryzłes założenia Huldy Clark.
    Jej metody i książka były bardzo popularne, wiele osób było pod bardzo dużym wpływem nauk Huldy Clark i nadal jest.
    Parę lat temu od dobrego znajomego dostałam w prezencie jej książkę, wiem, że chciał mnie oswiecić i chcial dobrze. Był pod bardzo dużym wpływem jej wszystkich zaleceń.
    Książkę przeglądnęłam i niestety odłożyłam do lamusa ... szkoda mi było czasu, i tak bym nie skorzystała z jej rad i nikomu bym nie polecała.

    Dzięki NotMilku za super opracowanie, bardzo przydatne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Ciebie serdecznie Krystynko!!! Bardzo dziękuję za miłe słowa względem mojego posta. też na nią wpadłem, gdy zobaczyłem jej dobre recenzje od niektórych ludzi i z ciekawości postanowiłem przyjrzeć się, co tam jest. Tym bardziej, że dosyć dużo osób dokonało jej zakupu na Allegro, z pewnością nie zdając sobie sprawy z tego, że autorka tej publikacji oraz jej brat, zmarli właśnie na raka, jakiego te metody miały pomóc zwalczyć. Wspominał o tej koncepcji postrzegania również Tombak w jednej ze swoich książek i również się z nią nie zgadzał. Mnie zainteresował ten aspekt mleczny i dlatego skupiłem się na tym fragmencie. Najbardziej zaskoczyło mnie postrzeganie przez nią mleka jako czystego, choć niektóre badania wskazywały, że w jego próbkach, obok pestycydów, itp., znajdował się również... kał. Mam nadzieję, że rzeczywiście to opracowanie się komuś przyda, a przynajmniej skłoni do refleksji przed przyjmowaniem danych założeń, zanim się do nich zastosuję :) Dziękuję za wszystko Krystynko i oczywiście pozdrawiam owocowo!!! :)

      Usuń
  5. NotMilku, podziwiam Cię za wielką pracowitość, która się przekłada na wiele dobra dla innych. Powinnam się od Ciebie uczyć poziomu dzielenia się wiedzą i odbijania piłeczki w razie potrzeby. Wielka klasa, gdzie żeś przebywał wcześniej? ścisk i nareczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te słowa z Twojej strony to dla mnie prawdziwe wyróżnienie. Wiedzę w tym temacie czerpie dopiero od niecałego roku (między innymi z Twoich świetnych wpisów) i dlatego dopiero niedawno postanowiłem nieco zacząć się udzielać oraz prowadzić swój blog :) Rok temu na temat żywienia nie wiedziałem praktycznie nic, a teraz z pewnością już jest znacznie lepiej. Z pewnością na to ma wpływ również fantastyczna atmosfera na Twoim blogu :) Jeszcze raz dziękuję Pepsi oraz życzę owocnego weekendu!!!

      Usuń
  6. " Opowiedział, że zmarła bardzo młodo, chociaż nie wyglądała na chorą, była szczupła. Była maniaczką suplementów."


    Stawiasz tezę że to od suplementów?Rozumiem że znasz przyczyny zgonu.

    OdpowiedzUsuń
  7. 58 yrs old Physical Therapy Assistant Danny Linnock, hailing from Maple Ridge enjoys watching movies like Where Danger Lives and Singing. Took a trip to Durham Castle and Cathedral and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. odwiedz strone

    OdpowiedzUsuń