Wahałem się od dłuższego czasu, czy jest sens w tym,
aby zakładać bloga i to jeszcze dotyczącego tak kontrowersyjnej kwestii, jaką
jest szkodliwość na ludzki organizm produktów mlecznych. W końcu od
najmłodszych lat wszyscy na powtarzali, że trzeba je jeść, bo zawierają wapń
(jakby ten pierwiastek jakimś dziwnym sposobem znajdował się tylko w tym oto
produkcie) oraz białko, tak potrzebne do budowy naszego organizmu. Jednak, czy
aby na pewno? Właśnie na tym będę się skupiał w następnych postach. Jednak w
tym opiszę to, jak do tego doszło, że zainteresowałem się tematyką zdrowego
żywienia.
W okresie wczesnego dzieciństwa, jeśli można to tak
określić, okazała się celiaka, którą wykryto u mnie w wieku około roku. Z tego
względu nie jadłem aż do 6 lat żadnych produktów glutenowych oraz mlecznych. Rodzina
oczywiście była załamana, ponieważ przed przeszło dwudziestu laty trudno było
takie nabyć, a babcia zamartwiała się, że nie będzie mnie mogła tak utuczyć jak
siostry. Jadłem wówczas różnego rodzaju zupki warzywne, owoce i trochę mięsa.
Ta dieta chyba mi służyła, ponieważ chorowałem bardzo rzadko. Byłem szczupły,
ale mieściłem się we wszystkich normach wagowych. Jednak wszystko co dobre,
szybko się kończy. W wieku 6 lat lekarz stwierdził, że można spróbować
wprowadzać powoli wcześniej niedozwolone produkty. Aby przygotować pod te
zmiany podatny grunt jadłem banany (do tej pory chętnie po nie sięgam), a potem
inne produkty, takie jak jogurty, serki, sery, pieczywo, wszelkiego rodzaju
słodkości, a ostatecznie i samo mleko. Do tej pory pamiętam ten okropny smak
tego napoju. Było to tzw. mleko prosto od krowy. Wujek mieszkający nieopodal
hodował zawszę jakąś jałówkę i sprzedawał mleko od niej. Moi dziadkowie
należeli do jednych z wielu odbiorców. Starali się jak mogli, abym wypił
przynajmniej kubek tego napoju dziennie. Nawet babcia pewnego razu posłodziła
mleko, tak jak mojemu kuzynowi, uwielbiającemu tak przygotowany napój. Dla mnie
była to jednak substancja nie do przełknięcia.
Takie zmiany w moim jadłospisie odbiły się również na
wyglądzie oraz zdrowiu. Przytyłem, co było konsekwencją nie tylko zmiany diety,
ale również otrzymania sterydowych leków przeciwalergicznych, ponieważ miałem
nieustanny katar. Lekarz oczywiście w swojej niewiedzy stwierdził, że to
alergia jest jego przyczyną. Stałem się również mniej aktywny fizyczny oraz
chorowity. Zapalenia gardła, ropne anginy, zapalenia oskrzeli stały się dla
mnie z czasem normalnością. Ropny katar i tak właściwie nigdy się nie kończył.
Po zmianie diety pojawił się również łupież, którego nigdy wcześniej nie miałem,
przekształcając się z czasem w Łojotokowe Zapalenie Skóry. Największe apogeum
chorób przeżyłem w wieku kilkunastu lat, mając na zmianę zapalenie zatok i
oskrzeli, które za każdym razem leczone były antybiotykami. Nie inaczej
wyglądała sprawa z moimi ropnymi migdałami, których na całe szczęście mi nie
usunięto. Teraz wiem, jak ciężką prace wykonywały, aby pozbyć się z mojego
ciała ropy, jaka powstawała na skutek takiego rodzaju odżywiania. Podobnie jak
moje oskrzela i płuca, gdzie zalegały ogromne pokłady śluzu. Antybiotyki w
pewnym momencie nie mogły uleczyć tych objawów i otrzymałem w końcu serie
zastrzyków. Moje zdrowie polepszyło się nieco w Liceum a następnie na studiach,
kiedy w niektóre dni praktycznie nic nie jadłem, a energii miałem mimo wszystko
sporo. Jednak rok 2011 okazał się dla mnie przełomowy.
Słuchając o zdrowotnych właściwościach nabiału z
chęcią sięgałem po różnego rodzaju sery - białe, żółte, pleśniowe oraz jogurty.
Zadziwiające było dla mnie to, że jednak nie czułem się wtedy najlepiej. Zęby
wbrew pozorom nie stawały się mocniejsze, a jedynie bardziej żółte oraz bolały.
Poza tym po zwiększeniu ilości nabiału w diecie i piciu pewnego produktu
mlecznego, mającego zwiększać odporność organizmu, byłem wkrótce chory. Jednak
najbardziej załamywało mnie to, że zaczynałem tracić słuch oraz powiększały się
ogniska zapalne na mojej skórze. To sprawiało, że musiałem poświęcić sporo
czasu, aby pokazać się ludziom. Poza tym zaczerwienione miejsca bardzo
swędziały, bolały i pękały do samej krwi. Najgorsze było jednak to, że
przestawałem słyszeć i nie pomagały na to żadne krople. W sierpniu 2011 nie
słyszałem praktycznie na prawe ucho, a z lewym też nie było lepiej. Moja skóra
wyglądała fatalnie, mimo smarowania maściami. Nie miałem już właściwie ochoty
na nic i ciągle odczuwałem zmęczenie. Nie wiedziałem, co mi jest. Pewnego dnia
zorientowałem się, że może to być skutek właśnie produktów nabiałowych,
ponieważ pewnego dnia nie zjadłem w ogóle żadnego sera oraz jogurtu i poczułem
się na drugi dzień lepiej niż zwykle. Wtedy postanowiłem dokonać zmian.
Pierwsze dni były ciężkie, ponieważ uważałem, że bez nabiału nie przeżyję. Z
tego też względu zlekceważyłem przeczytany w lipcu artykuł o ŁZS, gdzie
pojawiło się zalecenie odstawienie nabiału, jako ważnego czynnika w usunięciu
tych objawów. Jednak przetrwałem i odczułem szybko zmiany w postaci zwiększenia
ilości energii. Straciłem wtedy również apetyt na produkty z rafinowanym
cukrem. To był mój wielki sukces. Potem przechodziłem pewnego rodzaju detoks, zwiększenie
w diecie ilości mięsa, zbyt mocne schudnięcie i kryzys w listopadzie. Potem
zacząłem stosować się w większej mierze do zaleceń makrobiotyki, chociaż jadłem
jeszcze czerwone mięso. Nie czułem się jednak zbyt dobrze. W końcu jedna
życzliwa osoba doradziła mi zwiększenie ilości surowego oraz odstawienie lub
znaczne ograniczenie ilości mięsa. To było właśnie to :) Teraz moja dieta
składa się w około 50-60% z surowizny, a pozostałe zajmują głównie gotowane
zboża oraz chleb, bez którego nie wyobrażam sobie dnia. Rezultatem tych zmian
było ponowne odzyskanie przeze mnie wigoru, chęci poznawania świata, radości
oraz większej pewności siebie, gdyż z mojej twarzy zeszła opuchlizna i zniknął
drugi podbródek, cera stała jaśniejsza. Nie boję się już wzroku innych ludzi,
bo wiem, że już nie patrzą na moje zaczerwienienia na skórze, ale na mnie, jako
zwykłego człowieka. Gdy nie jem mięsa nie mam również uczucia ciężkości w
brzuchu i łatwiej przychodzi mi wszelka aktywność, w tym również umysłowa.
Najważniejsze jednak jest to, że nie mam już problemu z uszami od października
i wreszcie mogę z moimi znajomymi normalnie porozmawiać, a nie koncentrować się
na wychwytywaniu każdego słowa, jakie wypowiadają.
Nie byłoby to z pewnością możliwe bez tych osób, które
na swoich blogach poruszały kwestie szkodliwości produktów odzwierzęcych na
nasz organizm oraz wskazujących to, jak można żyć smacznie i zdrowo. Dlatego
tym wszystkim osobom przesyłam ogromne podziękowania:) GREAT JOB !!! To Wam
dedykuję tę oto piosenkę :))
Mam nadzieję że jestem pierwszą komentującą ten nowo założony blog . Czuję się tym wyróżniona : )
OdpowiedzUsuńDrogi Not Milku ... : ) !
Jestem pod wielkim wrażeniem twojego pierwszego wpisu . Nigdy bym nie pomyślała , że spożywanie produktów mlecznych może powodować tak tragiczne następstwa . Po prostu przerażające .
Podziwiam Cię za to , że jesteś samodzielnie myślącym człowiekiem , który nie wierzy ślepo wątpliwym medycznym autorytetom .
To przecież Twoja aktywna i niezależna postawa uchroniła Cię przed dalszymi tragicznymi konsekwencjami spożywania produktów mlecznych.
Oby coraz więcej na świecie było tak świadomych i rozsadnych ludzi . Kazdy człowiek musi pamiętać , ze jego los jak i jego zdrowie znajduja się tak naprawdę tylko i wyłacznie w jego rękach .
Twój blog będzie miał BARDZO WAŻNĄ MISJĘ do spełnienia w uświadamianiu setek a może tysięcy ludzi o zgubnych skutkach bezmyślnego podążania za nieświadomą niczego większością naszego społeczeństwa .
Ja trzymam kciuki za Twoją pracę na rzecz ludzi , którym te informacje otworzą oczy i pozwolą zrewidować swoje postępowanie w stosunku do ich własnego ciała i zdrowia.
Będe tu regularnie zagladać i wypatrywać nowych postów . Nie tylko na temat szkodliwosci mleka . Chociaż będzie to na pewno temat przewodni .
Dziękuje i powodzenia : ) !
To ja czuję się wyróżniony tym, że pierwsza napisałaś coś na moim blogu:) Trochę obawiałem się, czy zbyt szczerze nie poruszam pewnych kwestii, ale stwierdziłem, że niektórzy mogą mieć podobne objawy do moich i nie wiedzą co zrobić, aby się ich pozbyć. A lekarze odsyłają ich przeważnie z kwitkiem w postaci recepty na nowe dolegliwości, bo odżywianiu przypisują jedynie niewielką rolę w przypadku takich chorób. To podejście należy według mnie zmienić i mam zamiar również i na to zwrócić uwagę na tym blogu :) Oczywiście będą materiały związane ogólnie z tematyką jedzenia, szkodliwości produktów przetworzonych, ich historią, itp. Postaram się zamieścić również popularnym materiałom podkreślającym wagę produktów odzwierzęcych dla naszego organizmu, które są popularne szczególnie w gronie tzw. "optymalnych" i budzą swoja treścią strach wśród osób, które w innym wypadku skłonne byłyby przejść na weganizm i witarianizm. Oczywiście nie zabraknie postów z lekkim przymróżeniem oka :) Co z tego wyjdzie okażę się w praktyce.
Usuń*
Również dziękuję i pozdrawiam, życząc owocnego dnia!!! :)
Zawsze byłam ogromną fanką nabiału. Wychowana zostałam zgodnie ze spotem reklamowym "pij mleko będziesz większy" więc w dzieciństwie można powiedzieć, że mleko królowało na stole. Jednak już w wieku 13 lat zauważyłam, że mi nie służy. U mnie objawiało się ciągłymi bólami brzucha.Dopiero od niedawna wyrzuciłam go z mojego jadłospisu i przyznam szczerze, że nie brakuje mi go jakoś szczególnie. Pozdrawiam i życzę powodzenia w blogowaniu
OdpowiedzUsuńWitam Ciebie serdecznie Małgorzato :)
UsuńTeż w praktyce byłem wychowywany o ten spot, ponieważ moi dziadkowie byli (i chyba nadal są) przekonani, iż mleko oraz jego przetwory to najlepsze źródło białka i wapnia. Z czasem sam zacząłem w to wierzyć i jakoś przełykałem na wakacjach ten biały płyn, na którym pojawiał się czasami okropny "kożuch". Ale w przekonaniu, że czyni się to dla zdrowia, to jakoś to wypijałem. Pamiętam też zabawna sytuacje, jak babcia robiła mi kakao i nie zwróciła uwagi, że na dnie kubka było trochę niedopitej herbaty miętowej. Następnie wlała gorące mleko do niego i całe się zważyło :) Nie ukrywam - byłem bardzo zadowolony, że tego dnia nie musiałem już pić tego płynu. Cieszę się, iż również zauważyłaś poprawę po odstawieniu nabiału. W końcu pożywienie powinno dawać nam siłę i energie do spełniania się, a nie odbierać ochotę na robienie czegokolwiek, jak często się dzieje na typowo polskiej diecie. Pozdrawiam, życząc owocnego dnia!!!
Gratuluję bloga! Tak się cieszę, że kolejna Wspaniała Świadoma Cudowna Istota spisała Swoje świadectwo! :) Przytulam, i wierzę, że Twoja droga będzie coraz piękniejsza. :) <3 <3
OdpowiedzUsuńI dziękuję za piosenkę :D :D Przesyłam same pozytywności do Ciebie :* Buziaki!!
Bardzo dziękuję Rozmaryno :) Twój blog jest naprawdę wspaniały i inspirujący. Muszę koniecznie wypróbować ten przepis z nacią marchewki. Wygląda naprawdę przepysznie :) Życzę owocnego dnia Tobie oraz Twoim wspaniałym kotom!!! :)
UsuńDziękuję Słonko! :) Niezmiernie miło mi czytać, że mój blog przynosi Ci choć troszkę radości. :) Wiesz, jeszcze sporo kajdan muszę z siebie zdjąć, ale staram się jak mogę. Surowizny u mnie coraz więcej, ale musisz wiedzieć, że odpowiadam nie tylko za swoje pożywienie, ale też za to co mój kochany partner je. Od dawna jest wegetarianinem, ale zupełnie nie zainteresowanym tym, co w siebie "wrzuca". Niestety jeszcze nie dorósł do weganizmu, o witarianizmie nawet nie wspomnę. ;( Pracujemy nad tym, ale jego uzależnienie jest silniejsze. Staram się wspierać jak mogę. Jednak muszę brać pod uwagę, że nie mogę spowodować w jego organizmie szoku, dlatego prócz masy soków, szejków i surowizny, gotuje mu co nieco, żeby małymi kroczkami zachęcać. To co ugotuję zdarza mi się wrzucić na bloga, bo może komuś to pomoże zainspiruje, a i przyznaję, że sama to jem. Bo jeszcze nie czuję się w pełni na siłach żeby być tylko i wyłącznie raw. Niestety poza tym co zrobię mu ja, pakuje w siebie masę przetworzonego bardziej lub mniej nabiału. Jest to dla mnie każdorazowo bardzo przykre i trudne doświadczenie, szczególnie, że patrząc na człowieka wyczuwam osobiście cierpienia jego ciała i duszy. Po prostu czuję, jak jego ciało aż krzyczy i woła o pomoc. Szkoda, że On sam tego nie widzi. Chciałam żebyś to wiedział. Na pocieszenie powiem, że czuję, że jest coraz lepiej. W każdym razie jestem dobrej myśli! :))
UsuńA co do kotków, Znajduś gdzieś się zawieruszył. :(
Przytulam Cię serdecznie! :))) <3
Jak mogłaś wątpić, że Twój blog, zawierający tyle świetnych porad może komukolwiek nie przynosić korzyści:) Mam nadzieję, że Twoja druga połówka oraz Ty, zdołacie przezwyciężyć chęć sięgania po nabiał. W moim wypadku sytuacja wygląda inaczej, bo nie jadam w ogóle żadnych przetworzonych produktów (przed rokiem wyśmiałbym osobę, która twierdziłaby, że nie będę w 2012 jadł żółtych, pleśniowych, czy białych serów, a także spaghetti-teraz na to nie mam w ogóle ochoty), ale niestety pozostało to, o czym wspomniałem, resztki mojej diety w wykonaniu makrobiotycznym, chociaż modyfikuję na bieżąco ten model:)
Usuń*
Tobie radze się nie zadręczać Rozmarynko tym, czy Ty lub Twój chłopak zjecie nabiał i inne produkty żywnościowe. Najważniejsze jest to, aby ich miejsce zajmowała inna alternatywna, zdrowa żywność, o której wspominasz. Należy pamiętać o celu, jakim jest nasze świetne samopoczucie, emanująca z nas wewnętrzna radość, która zgaśnie, gdy zaczniemy się zadręczać tym, ze zjedliśmy nie to, co zdrowe. Czasami trzeba zrobić krok do tył, aby następnie wykonać dwa kroki do przodu. Jestem z Wami!!! Nie poddawajcie się!!!:)
*
Czy Znajduś się znalazł?
*
Pozdrawiam serdecznie, życząc owocnego weekendu!!!
Ojej, ja bym nabiału nie tknęła. Już nie. Odrzuca mnie na samą myśl. Z resztą od małego plułam jak Nulinka. Do tego alergia na nabiał i bardzo dużo owoców i warzyw. Dziadkowie (którzy mnie wychowali) wtykali we mnie mleko i inne produkty zwierzęce mimo alergii. Ale jak ja chcialam owoce na które bylam uczulona to nie było mi wolno, bo "alergia". Był taki moment, że zbudowali we mnie wrażenie, że powinnam to jeść, a nie mogę. Na szczęście sama szybko odkryłam prawdę, a po odstawieniu produktów odzwierzęcych ślad po jakichkolwiek alergiach zginał. ;))) Z tamtych lat pamiętam jeszcze sytuację, że bardzo bardzo późno dowiedziałam się, że "mięso" = "mięśnie". Było to na lekcji biologii w szkole. Dostałam spazmów jak do mnie dotarło, to co przede mną niecnie ukrywali. Zabawne jest też to, że nie umiem "normalnie" powiedzieć słowa "mięso", "ser", czy "jajko". Po prostu nie umiem! :) Niedobrze mi się robi. Zupełnie jakbym się podświadomie broniła przed tym, aby to słowo stało się ciałem, i to w moich ustach. I kuje mnie w uszy jak ktoś te słowa zdrabnia. Karykaturalnie mi to brzmi. :)
UsuńBardzo ciągnie mnie do tego co proste i roślinne. :) Unikam sklepów i rzeczy przetworzonych, staram się możliwie dużo uprawiać samodzielnie, a jeśli coś przetwarzam to sama i z ogromem miłości <3 Masz rację, że bardzo łatwo zepsuć sobie humor zadręczaniem się, nawet jeśli w ustach akurat tkwi surowy kęs. :)) Z resztą uśmiechem i emanującym szczęściem można więcej zdziałać. :) Jestem cierpliwa. :) I czekam. Na każdego przyjdzie pora <3 Szczególnie, że wczoraj coś drgnęło. Sam wpadł na filmik Alani z warsztatów Katowickich. <3 I jeszcze mnie zagarnął do oględzin <3 Czekam, wierzę, wiem. Przesyłam do Ciebie owocową moc! :))))) i dziękuję za wsparcie :)
Ps Koniecznie zdaj relacje z soczku! :)
Ps. Znajdusia nie ma cały czas. Ale za to Maleństwa rosną piękne! :)
Bardzo przepraszam Ciebie Rozmarynko-źle zinterpretowałem Twoje zdanie: "Niestety poza tym co zrobię mu ja, pakuje w siebie masę przetworzonego bardziej lub mniej nabiału.". Tak to jest, jak zbyt pośpiesznie coś się chce przeczytać:) Cieszę się, że Twój chłopak obejrzał filmik Alani. Może będzie w stanie porzucić nabiał i przestawić się na nowy sposób odżywiania. Jestem pewien, że mając taką podporę, z pewnością się jemu to uda:) Dziękuję również za wsparcie w postaci owocowej mocy:)) Na pewno się przyda:)
Usuń*
Trzeba mieć nadzieje, że Znajduś się odnajdzie jak najszybciej. Świetnie, że przynajmniej maleństwa dobrze się chowają.
*
Pozdrawiam Was wszystkich. Trzymajcie się owocowo :))
Super blog! Oczywiście, że warto żebyś go prowadził i pisał jak najwięcej. Twoje doświadczenia są bardzo inspirujące
OdpowiedzUsuńDziękuję Alani za miłe słowa oraz zachętę do dalszego rozwijania bloga. Mam nadzieje, że również u Ciebie będzie się pojawiało jak najwięcej inspirujących informacji, zachęcających do spróbowania czegoś nowego, czyniąc w tan sposób z życia fascynującą i piękną podróż...:) Mam nadzieje, że na trasie Waszych warsztatów znajdzie się również w przyszłości i sam Poznań :) Zapraszam!!! :)
UsuńSuper start!
OdpowiedzUsuńSuper informacje!
Super piosenka!
Gratuluję!!!
Bardzo jestem wdzięczny za te miłe słowa oraz dziękuję za blog poświęcony śp. Ewie Hankiewicz oraz jej poglądom na temat odżywiania. Dzięki swojej działalności pomogła wielu ludziom, które nadal kontynuują jej dzieło. To jest naprawdę wspaniałe. Jeszcze raz dziękuję, życząc owocnego dnia!!! :)
UsuńAch !!!
OdpowiedzUsuńDopiero teraz miałam okazję odsłuchać wstawionej przez Ciebie piosenki : )
Po prostu cudna !!!
Dużo uroku ta piosenka zawdzięcza niewątpliwie pani Victorii, która jest niezwykle sympatyczną osobą i na tym polega niewątpliwie jej piękno. Daje też świetny przykład, jak wspaniale surowe wpływa na nastrój każdego z nas. Dlatego też wybrałem właśnie ten filmik :))
UsuńWitaj:)))Ja miałam to szczęście,że w wieku 17 lat(a więc 21 lat temu:))przeczytałam książkę MLEKO CICHY MORDERCA,i od tej chwili,powiedziałam,że dziękuję już tego rodzaju przysmakom:)Mleka nie chciałam za żadne skarby pić od małego dziecka,moja mama opowiada,że ani mięsa ,ani mleka:)plułam jeśli tylko,ktoś się do mnie zbliżał z tego typu delicjami:)nie było sposobu żeby mnie oszukać:)Pozdrawiam i cieszę się ,że powstał kolejny wspaniały blog:)))
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie!:)
UsuńBardzo dziękuje za mile słowa o moim blogu oraz za sam wpis. Widzę, że również ważna okazała się książka dr Nand Kishare Sharmy. Osobiście natknąłem się we wrześniu na jej fragmenty zamieszczone na jednym z blogów w internecie, a potem dokonałem jej zakupu. Upewniła mnie ostatecznie w słuszności tej oto decyzji i nie zraża mnie to, jeśli ktoś słysząc, że nie jem w ogóle nabiału mówi: "Oj żebyś nie miał później osteoporozy", bo wiem, że grozi ona osobom je spożywającym. W dzieciństwie też podobnie reagowałem na mleko oraz mięso. Babcia najbardziej się irytowała tym, że najpierw jadłem surówki, potem gotowane warzywa a na końcu trochę pogryzłem schabowego, którego przygotowała. Zawsze starała się we mnie je wmuszać i z dziadkiem powtarzała, że "co to za chłop, co nie je mięsa", jakby spożywanie go było jakimś wyznacznikiem męskości. Mam nadzieję, że ten sposób się w końcu zmieni i ludzie zrozumieją, jaki rodzaj żywności jest dla nich najlepszy, żyjąc długo, zdrowo oraz przede wszystkim szczęśliwie:) Zgodnie z zaleceniami dr Sharmy: owoce, warzywa i orzechy. Pozdrawiam!!!:)
Nulinko zastanawiałam się ile masz lat, ale wstydziłam się zapytać;) Wyglądasz cudownie, na śliczną dwudziestokilkulatkę!
OdpowiedzUsuńParę słów jeszcze dorzucę od siebie na temat mleka w moim przypadku.
OdpowiedzUsuńOd dziecka, odkąd tylko pamiętam MUSIAŁAM pić mleko. Nawet mi nie przyszło do głowy, że to trucizna i dlatego tak mi nie smakuje.
Od urodzenia miałam problem z nogami, więc lekarze zalecali mleko, mleko. To było okropne, piłam i często żygałam tym paskudnym białym napojem. Myslałam, że problem jest we mnie, nie w mleku.
Gdy już jakos przyzwyczaiłam się do mleka domowego, czyli od krowy, znów miałam problem z mlekiem będąc w szpitalu. Smak szpitalnego mleka był inny niż domowego, też dla mnie okropny, ale pielęgniarka wszystkie dzieci pilnowała, aby mleko było wypite. Stała nad każdym, jak żandarm w spódnicy, i musiał garnuszek być opróżniony.
Późnie znów w domu, zmiana mleka, znów trzeba się było przyzwyczaić, i tak było parę razy.
W końcu to mleko było dla mojego dobra. Takie było zalecenie każdego lekarza.
i dalszy ciąg....
OdpowiedzUsuńTrudno uwierzyć, ale w końcu, już jako nastolatka, polubiłam mleko i wszystkie wyroby mleczne. Opychałam się serami, mlekami różnego rodzaju, nie wążne, czy ze sklepu, czy prosto od krowy.
Czyli zdrowo się odżywiałam...uf...
Skutek był taki, że zawsze miałam problemy jelitowe i duże braki wapnia. W szkole podkradałam swiężutką krędę i ją zjadałam.
Pachniała cudownie i była pyszna.
Można sobie wyobrazić o czym myslałam, gdy do klasy przyniesiono swieżutką kredę. Nie o matematyce... o tym, żeby już byłdzwonek na przerwę.... póki moja kreda tak pięknie pachnie.
Sciany pachnące wapnem też były smakowite.
To była przeszłosć.
Mleka nie piję od ok. 25 lat, nie mam osteoporozy, nie podjadam kredy ani nie oblizuję scian.
Jelitowe problemy zniknęły, chociaż mleko zrobiło z nich u mnie tzw. słaby punkt.
Jest to ciągły proces regeneracji.
Podobno dzieci i osoby starsze, szczególnie powinny pić mleko. Tak zawsze było głoszone.
Czuję się młodo i zdrowo bez mleka. Nie chce mi się liczyć lat, podam tylko rocznik 1948.
Nie wiem co by dobrego było gdybym cały czas piła mleko.
Naprawdę jestem silna bez mleka.
Na pewno byłoby źle. Mój dziadek nadal je nabiał i ma z tego względu wiele schorzeń, m.in. okropne zapalenie stawów, raka prostaty, zaćmę. Jednak zbytnio o zmianie diety nie chce niestety słyszeć.
Usuń*
Mleko powoduje tego typu zachcianki, więc nie dziwię się, że miałaś apetyt na kredę, gdy wapń był wypłukiwany z kości. Osobiście, gdy odstawiłem mleko, straciłem ochotę na wszystko, co zawierało w sobie cukier. Teraz nie tknę niczego z jego dodatkiem, bo jest dla mnie niewyobrażalnie słodkie oraz powoduję ogromną senność. Dziękuję za wspaniałe świadectwo. Pozdrawiam!!! :)
Witam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWłasnie od tygodnia odstawilem produkty mleczne,
i tak sobie szukam co ludzie pisza na temat mleka.
Osobiscie uważam ze mleko nie jest poprostu dla każdego.
Sa grupy osób ktore moga je pic i nic im nie jest.
Ja obserwuje efekty zobaczymy narazie sa zmiany ale za krótko zeby o tym mówic. Jedyne co moge powiedziec ze zaczely bolec mnie chyba nerki, dzisiaj oddalem mocz zobaczymy wyniki.
Czy to od odstawienia nabialu to sie okaze.
pozdrawiam
Nabiał wpływa bardzo negatywnie na funkcjonowanie narządów pełniących funkcję oczyszczające organizm z toksyn, więc mogą takowe reakcje ozdrowieńcze następować w postaci, np. bólu nerek. Poza tym nabiał pasteryzowany jest głównym czynnikiem leukocytozy w organizmie, co potwierdziły najnowsze badania:
Usuń*
http://faktydlazdrowia.pl/nasz-organizm-broni-sie-przed-gotowanym-jedzeniem-jak-przed-wirusem-i-bakteriami/
*
Osobiście na początku też czytałem opinie innych osób na temat mleka, nabiał i początkowo się bałem, czy nic mi nie będzie, ale po półtora roku widzę, że była to najlepsza decyzja w moim życiu :)) W końcu, kto chciałby tracić czas na przeziębienia, grypy oraz inne poważniejsze choroby. Życzę zdrowia i będę wdzięczny za podzielenie się informacjami na temat tego, jak wygląda dalsza przygoda w drodze do zdrowia oraz co wykazały badania. Życzę zdrowia i serdecznie pozdrawiam!!!
To tylko zapytam czy dalej jesz zboża? Jeśli stwierdzono u Ciebie celiakie to znaczy, że dalej ich jeść nie powinieneś bo celiakia to przypadłość na całe życie. Niektórzy lekarze do dnia dzisiejszego twierdzą, że celiakia to choroba małych dzieci ale już wiadomo że tak nie jest. Pewnie na blogu tłusteżycie.pl już to doczytałeś więc jestem ciekawa czy dalej zjadasz zboża ze smakiem? Czy również odstawiłeś zboża?
OdpowiedzUsuńOsobiście jem jedynie bezglutenowe zboża (gryka, proso, ryż), które przygotowuje w tradycyjny sposób, tj. są moczone przynajmniej przez kilka godzin i potem krótko gotuję i dochodza pod przykryciem przez około 2 godziny. Zboża jadam naprzemiennie ze strączkowymi i czasami przez kilka dni nie jem ich w ogóle. Ostatnio jestem też bardziej RAW niż zwykle ze względu na moje apetyty na surowe oraz zabieganie - najlepsze są wg mnie banany, ewentualnie mandarynki, które uwielbiam-szczególnie o tej porze roku :) Pozdrawiam owocowo!!! :)
UsuńŚwietny post, zadziwiające jest to jak człowiek może się nieświadomie krzywdzić. Mam bardzo podobną historię do Twojej. Niestety u mnie skończyło się to na wiecznych zapaleniach oskrzeli, płuc i gardła. To poskutkowało wycięciem migdałów. Następnie zaczęły się problemy z uszami. A najgorsze nastąpiło wraz z chronicznym trądzikiem i wtedy jako już 20-latka znalazłam przyczynę. Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej, ale ciesze się, że jestem wolna od nabiału i innego pożywienia, które nie jestem nam w ogóle potrzebne. Zapraszam do mnie, początkujący blog ale będzie o tej samej tematyce ;)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku nabiał powodował nadmiar śluzu w nosie , w gardle,ciągłe uczucie ,,kluchy''. Od małego jadłem codziennie płatki z mlekiem, kiedyś nie miałem takich objawów ale im byłem starszy tym było gorzej. Kiedyś już zauważyłem ze po zjedzeniu płatków z mlekiem , mam cały nos napełniony sluzem.
OdpowiedzUsuńPoczatkowo odstawilem samo mleko.a teraz także sery różnego rodzaju, jogurty. Jem jajka oraz dobrej jakości,masło... Śluz zniknął,,klucha w gardle'' także, tak samo puste odbijania i uczucie dlugiego zalegania w jelitach (wzdęcia,gazy).
Platki kukurydziane z mlekiem zastapilem owsianymi z wodą,orzechami i owocami.
Jako białko- ryz, kasze, rosliny strączkowe.
Źródła wapnia: sezam, mak, pomarancze
Pozdrawiam: )